Dni zamieniały się w tygodnie. Śnieg stopniał i często padał deszcz albo święciło słońce. Pojawiło się kolejne morderstwo mugolskiej rodziny. Powrócił sezon Quidditcha. Tygodnie zmieniły się w miesiąc, podczas którego Alex intensywnie pracowała nad swoim eliksirem i w końcu, właśnie tego miesiąca, pod koniec marca, Alex dokonała odkrycia. Eliksir, który uwarzyła, prawdopodobnie był lekarstwem na wilkołactwo.
Podekscytowana zaprosiła do pracowni profesora Dumbledore'a i przedstawiła mu swoje wyniki badań.
- Więc... - rozpoczęła tłumaczenie. - Głównym składnikiem eliksiru jest sproszkowany kamień księżycowy i tojad. Kamień księżycowy, którego właściwości badał Nicolas, reagował na światło księżyca w pełni. To z jego książki i listów podjęłam próbę wykorzystania go. - Alex wiedziała, że to tylko część prawdy. Gdyby w święta nie miała snu z Remusem, nigdy by tego nie wymyśliła. - Tojad był oczywisty. Eliksir Tojadowy pomaga wilkołakom przetrwać pełnię, więc logiczne, że i on musiał się tutaj znaleźć. Dalej jest krew i jad wilkołaka w bardzo małych ilościach. Jest jeszcze dużo mniejszych składników - wskazała na zapisaną tablicę - a czas poszczególnych etapów ważenia różny. Ilość składników zależy od wagi i wysokości osobnika. Należy jednak zacząć ważyć eliksir, kiedy księżyca zaczyna ubywać i podać go przed nowiem, to bardzo ważne. Wszystkie moje notatki są do pana dyspozycji. Może pan je przeczytać, a nawet byłoby mi bardzo miło, gdyby zechciał pan to zrobić.
Niebieskie oczy Albusa Dumbledore'a świeciły podziwem i szacunkiem. Alex nerwowo przestąpiła z nogi na nogę, kiedy dyrektor stał przed tablicą i czytał przywieszone do niej notatki.
- Jad i krew też znalazły się w tym eliksirze? - zapytał Dumbledore. - Po co?
- Śladowe ilości są po to, by składniki odpowiednio zareagowały i żeby po wstrzyknięciu eliksiru do krwi, nie doszło do komplikacji. Oczywiście to wszystko może być jedną, wielką pomyłką, ale wszelkie próby, które przeprowadziłam, zakończyły się pomyślnie. Boję się jednak, że coś przeoczyłam, że wystąpią jakieś komplikacje podczas procesu leczenia, że kiedy ktoś spożyje przyrządzone lekarstwo, to umrze.
- Rozumiem twoje obawy kochana Alex, ale to wszystko - jeszcze raz objął wzrokiem wykresy, wyliczenia i notatki - to jest naprawdę bardzo interesujące i jeśli nawet malutka część z tego jest krokiem do odkrycia lekarstwa na wilkołactwo, to dla ciebie i ludzkości jest już to bardzo duży sukces. Idę natychmiast wysłać listy. Za dwa dni zbierze się komisja. Przygotuj się, bardzo porządnie i zbierz w sobie dużo cierpliwości. Wątpię, by ktoś to zignorował, Alex. To duże odkrycie, które na pewno zostanie zbadane przez specjalistów. Na ten czas ciesz się wolnym dniem Alex.
Alex uśmiechnęła się przyjaźnie do Dumbledore'a i odprowadziła go wzrokiem, kiedy opuszczał pracownię.
Poczuła ulgę wymieszaną z radością i ekscytacją. Zrobiła coś. Coś na pewno zrobiła, a jakie rezultaty osiągnie to coś, dowie się w bliższej lub dalszej przyszłości. Jednocześnie poczuła się pusta. Jak komisja zaakceptuje jej eliksir i weźmie go na własne badania, to co będzie robić w czasie oczekiwania na ich rezultaty?
Postanowiła, że w końcu może się oddać innym przyjemnością i zaplanowała, że podczas kolacji zakradnie się do gabinetu profesora Slughorna i zobaczy, co skrywa klapa pod obrazem, który sam się maluje. Kolacja była jej jedną nadzieją, bo miała pewność, że nie będzie tam wtedy profesora. Tak więc z peleryną niewidką w kieszeni, mapą huncwotów w jedynej ręce i różdżką w drugiej, podczas kolacji zeszła bezproblemowo do lochów, a tam spokojnie weszła do gabinetu profesora Slughorna.
Profesor z natury ufny do wszystkich zostawił drzwi otwarte. Alex rozejrzała się po miejscu. Na jednej ze ścian wisiał wspaniały, duży obraz w pozłacanej ramie. Kolorowe kreski malowały się na nim powoli, jakby malarz zastanawiał się, jaki ruch pędzlem wykonać. Obraz był już prawie skończony i przedstawiał morze podczas sztormu.
Pod obrazem znajdował się ciemnoczerwony dywan z czarnymi wzorkami. Alex podniosła zakurzony materiał i w podłodze ukazała się jej drewniana klapa. Alex musiała rzucić kilka zaklęć, by dostać się do środka.
Zeszła po metalowej drabinie do całkiem ciemnego miejsca i szepnęła:
- Lumos.
Komnata była nawet duża, ale pusta. Ściany były szare i nagie, ale to miejsce nie potrzebowało żadnych dopełniaczy, bo jego magia działa za wszystko. Alex poczuła się przygnębiona i smutna, a kiedy zdawało się jej, że usłyszała cichy jęk, pisnęła i natychmiast stanęła w gotowości bojowej do ataku, ale nikogo wewnątrz nie było.
W koncie komnaty stała drewniana szkatułka. W środku znajdował się brązowy kamień, który idealnie dopasował się do pozostałych (teraz wszystkie kamienie tworzyły tarczę i brakowało tylko ostatniego kamienia, tego w środku) oraz zagadka.
Siedem skarbów za tobą, a przed został tylko jeden!
By ostatnią wskazówkę odnaleźć,
Do letniego przesilenia musisz poczekać
I samego południa doczekać.
Ta sala ukazuje się tylko raz w roku
I doznać w niej można niemałego szoku,
Bo szczęście może ci w niej tak bardzo dopisać,
Jakbyś przepis na Felix Felicis mógł od kogoś odpisać.
Na piątym piętrze, w zaułku ciasnym
Pojawiają się drzwi z blaskiem jasnym,
Przed wyznaczoną godziną minut pięć.
Tam na ciebie czeka ostatnia rzecz.
Był koniec marca, a to oznaczało, że do letniego przesilenia są jeszcze prawie trzy miesiące. Alex schowała zagadkę i wisiorek z kamieniami, a potem opuściła mroczną komnatę, jeszcze raz słysząc ochrypły jęk. Zakryła klapę dywanem i spokojnie wyszła z gabinetu profesora Slughorna, jakby jej tam wcale nie było.
Alex była zadowolona z siebie. Chciała już również udać się na kolację, gdy na mapie zobaczyła coś niepokojącego. Była to kropka z nazwiskiem Williama. Chwiał się on wyraźnie na boki. Zdołał dotrzeć do łazienki Jęczącej Marty, a potem się zatrzymał. Alex podejrzewała, że upadł. Przestraszona, że mogło mu się coś stać, pobiegła do swojej pracowni. Chwyciła kilka eliksirów i popędziła do łazienki. Gdy tylko wpadła do środka, dostrzegła Williama leżącego na posadzce.
- William! - zawołała, kucając obok niego i kładąc go na plecy. - William, proszę, otwórz oczy.
Na siłę wlała mu do gardła pierwszy eliksir. William zamrugał, spojrzał na Alex i... uśmiechnął się lekko.
- Will, co się stało? - zapytała, klepiąc go w policzek. - William, proszę, nie zamykaj oczu. Pójdę po panią Pomfrey.
- Żadnych nauczycieli - wychrypiał nagle, poruszając się gwałtownie. - Żadnych nauczycieli.
- Ale...
- Eliksir.
Alex spojrzała na drugą fiolkę, którą trzymała w dłoni. Podniosła Williama ostrożnie i wlała mu drugi eliksir do ust. William sapnął ciężko i oparł swoje spocone czoło o jej ramię. Alex objęła go czule ramieniem. Rozsądek podpowiadał jej, by pójść po nauczyciela.
- Może jednak po kogoś pójdę? - zapytała cicho.
- Nie - wychrypiał, mocno ją obejmując. - Zaraz mi przejdzie.
Przycisnął się do niej jeszcze mocniej, jakby jej bliskość była lekarstwem na wszystko i ukrył swoją twarz w jej zagłębieniu między szyją a ramieniem. Alex oblał mocny dreszcz, kiedy jej ręka powędrowała do jego lekko wilgotnych włosów. Zaczęła go delikatnie smyrać.
Po chwili William wyglądał, jakby rzeczywiście mu się polepszyło. Lekko podciągnął swoją głowę i spojrzał na Alex.
- Nie możesz nikomu powiedzieć.
Ona też na niego spojrzała.
- Dlaczego?
- Po prostu nie możesz. Alex błagam, zachowaj to dla siebie. Błagam.
Była tak wielka desperacja w jego głosie i oczach, że Alex nie potrafiła nie przytknąć. William odetchnął z ulgą i jeszcze na chwilę się w nią wtulił.
- Powiedz mi - odezwała się cicho po długich minutach milczenia.
- Powiedzieć co?
- Dlaczego jesteś chory? Co wie o tobie Norton i Kian? Ja... Jesteś okryty tajemnicami William, to nie dobrze.
- Dlaczego? - zaśmiał się.
- Bo tłumisz je w sobie. Im więcej tajemnic posiadasz, tym więcej musisz kłamać, tym bardziej oddalasz się od rodziny i przyjaciół. - Spojrzała prosto w jego oczy. - Nie zasługujesz na bycie samotnym.
- Więc bądź ze mną - powiedział prosząco. - Bądź ze mną.
Alex przygryzła nerwowo usta i pokiwała głową.
- Naprawdę nie mogę.
- Nie chcesz czy nie możesz? - dopytywał.
- Myślę, że oba William. - Z czułością zgarnęła kosmyk grzywki z jego czoła. - Nie jestem gotowa na miłość... na związek. Nie chcę tego.
- Tylko tak mówisz - odparł. - To nie ty masz być gotowa na miłość, to miłość ma być gotowa na ciebie. Ty kochasz Alex, ale mimo swojej powalającej inteligencji, nie potrafisz zrozumieć kogo.
Alex przełknęła ciężko ślinę. Pokiwała głową i spychając z siebie Williama, wstała. Ten również wstał, ale ledwo stanął na nogach, a zakręciło mu się w głowie i musiał podeprzeć się umywalki, by nie upaść.
- Proszę, nie idź.
- Przykro mi. Mam nadzieję, że niedługo ci się polepszy.
I wyszła, czując, że pierwszy raz od dawna zbiera jej się na napad histerii.
+++
Tak jak powiedział profesor Dumbledore, dwa dni później w szkole zjawiła się duża delegacja, na szczycie której stał sam Minister Magii. Oprócz niego znalazł się też szef Biura do Spraw Wilkołaków, przewodniczący Londyńskiej Rady Eliksirów, kilku starych magów-speców w dziedzinie wilkołactwa oraz jeden zaprzyjaźniony wilkołak. Wszyscy uważnie wysłuchali tego, co miała im do powiedzenia Alex, a przygotowała się na ten dzień bardzo dokładnie. Z dokładnością omówiła wszystkie szczegóły poszczególnych faz warzenia, a kiedy zamilkła, nastąpiła dziwna i niepokojąca ją cisza.
- No panowie – powiedział łagodnie dyrektor, widząc, że nikt nie ma zamiaru się odezwać. – Powiedzcie coś, bo biedna Alex nam tutaj za chwilę zemdleje ze stresu.
Jeden z czarodziejów odchrząknął głośni i serce Alex załomotało w jej piersi niczym młot.
- To z pewnością wielkie odkrycie, które, jak sama powiedziałaś, nie wiadomo czy zadziała. Jesteś bardzo młoda, jednakże zrobiłaś na nas ogromne wrażenie. - Reszta zebranych osób pokiwała potwierdzająco głowami. - Pragnąłbym uzyskać od ciebie przepis, notatki i fiolkę tego eliksiru. Ja i moi koledzy dokładnie przepadamy go na swój sposób, uwarzymy go i przeprowadzimy odpowiednie testy, a później poinformujemy cię o naszych wynikach.
- To by było najrozsądniejsze – dodał drugi czarodziej, który podrygiwał lekko. – Musimy to przebadać na swoje sposoby. Jeśli... Jeśli to naprawdę jest lekarstwo na wilkołactwo to...
Czarodziej zrobił minę, jakby sobie tego nawet nie wyobrażał.
- Do tego czasu droga panno Black, będzie musiała pani cierpliwe poczekać. Odezwiemy się w swoim czasie.
Alex zgodziła się gwałtownym przytknięciem głową, bo nie potrafiła się odezwać. Kiedy komisja opuściła Hogwart, profesor Dumbledore zaprosił ją do siebie na trochę piwa kremowego. Alex nie odmówiła sobie tej przyjemności.