Syriusz z ciężką miną wpatrywał się w kolejną zamordowaną mugolską rodzinę. Na razie o dwóch atakach wiedzieli tylko najważniejsi urzędnicy w Ministerstwie. Na rozkaz ministra był zakaz rozmawiania o tym na szerszą skalę oraz pisanie do Proroka. Syriusz nie widział potrzeby utajniania tego. Ludzie powinni się dowiedzieć, co się dzieje. James natomiast stwierdził, że tak będzie lepiej.
- Słyszałeś opinię psychologa. Ten ktoś może szukać atencji. Nie możemy mu jej dać.
Syriusz patrzył na wszystko sceptycznym okiem. Nie mieli żadnych śladów czy tropów, nawet głupiego powiązania między zabitymi rodzinami, jakby napastnik wybierał ich sobie przypadkowo.
- On może tak robić - powiedziała biegła psycholog. - Może być psychopatą. Nie szuka powiązań, szuka ofiar.
Nie mogli więc ustalić, kto będzie następną ofiarą. Mogli jedynie czekać na donos i modlić się, by sprawca się potknął.
- Ludo proponował mi bilety na mecz - powiedział James, kiedy usiedli przy stole w restauracji "Feniks", co wy na to?
- Nie mam czasu - wyznał Remus.
- A ja ochoty - mruknął Syriusz.
- Kurcze, co z wami? - zapytał James. - Chyba nie przejmujecie się tak tymi atakami, co? Wiem, że to trudne, ale...
- Coś mi tu śmierdzi - przerwał mu Syriusz. - Czuję, że coś pomijamy. Odpowiedź jest na wyciągnięcie ręki, wiem to!
Remus i James wymienili uważne spojrzenia.
- Jesteś przewrażliwiony Łapo - powiedział spokojnie James. - Wiem, jakie myśli cię nachodzą, bo mnie dręczą dokładnie takie same. Jeśli gdzieś kręci się kolejny Voldemort, nie dopuścimy do tego, by jego działalność się poszerzyła.
- Ja nie chcę, by moje dzieci poznały gorycz wojny - powiedział cicho Syriusz.
- Nie poznają - zapewnił go Remus. - Książki zaoferowały nam tyle informacji. Wiemy dzięki nim tyle rzeczy. Cokolwiek się nie szykuje, jestem pewien, że uda nam się do pokonać.
Nagle przy stole zalęgła się cisza. Nie poruszali tematu książek od bardzo, bardzo dawna. Po prawdzie od skończenia wojny nie rozmawiali o nich praktycznie wcale, nie przeczytali już ich ani razu. Książki zawierały historię, której już nie ma i nigdy nie było. Są tylko przypomnieniem tego, jak mógłby wyglądać świat, gdyby coś poszło źle. James, Syriusz i Remus nie widzieli już potrzeby wracania do przygód Harry'ego, bo teraz Harry miał własne, bardziej przyziemne przygody związane z życiem nastolatka.
- Harry do mnie ostatnio pisał - James zmienił temat. - Martwi się o Lucasa. Kazał ci przekazać, żebyś do niego napisał.
- Co ma przez to na myśli? - zapytał Syriusz zaniepokojony.
- Według niego Lucas zachowuje się bardzo dziwnie. Po prostu do niego napisz.
- Przynajmniej Christopher nie sprawia kłopotów wychowawczych - sapnął ciężko Syriusz. Gdyby tylko wiedział, że jego pierworodny syn właśnie dostaje szlaban od profesor McGonagall, nigdy by tego nie powiedział.
Drzwi do restauracji otwarły się i pojawił się Regulus. Wyglądał mizernie, więc gdy tylko usiadł, na zawołanie Remusa pojawiło się przed nim piwo.
- Ooo, dzięki - powiedział i upił kilka łyków. - Nie uwierzycie, czego się dowiedziałem.
- Co się stało tym razem? - zapytał James.
- Być może przez przypadek podsłuchałem, jak paru członków Rady Wizengamotu rozmawiało dzisiaj o Knocie. Uważają, że Minister powinien zrezygnować ze swojej posady. Chcą przegłosować jego odejście!
- To się nigdy nie stanie - powiedział szybko Syriusz. - Knot kocha swoje stanowisko. Nie odda go bez walki.
- Zresztą Dumbledore na pewno nie poprze tego pomysłu, bo ludzie zaczną go typować na następnego Ministra - dodał James.
- Rozmawiałem ostatnio z Dumbledorem - wyznał Regulus.
Syriusz wysoko uniósł brwi.
- Niby w jakiej sprawie?
- Cóż, wniosłem do Biura Ministra parę rozpatrzeń i poprawek dotyczących pewnych dekretów oraz punktów prawnych i potrzebowałem małego wstawiennictwa. Dumbledore był zachwycony moimi pomysłami.
- Czy tobie przez przypadek nie nudzi się w pracy? - zapytał Syriusz, a Regulus zaśmiał się krótko.
- Czasami - przyznał. - Poza tym nie mam co robić w domu, gdy nie ma Nathaniela.
- Powinieneś znaleźć sobie dziewczynę - palnął Syriusz.
- Myślę, że wszyscy powinniśmy sobie kogoś poznajdywać - powiedział James. Atmosfera przy stole nagle zgęstniała. Syriusz stracił Caroline, James Lily, Remus Dorcas, a Regulus Elizabeth. Po śmierci swoich ukochany kobiet, zajęci własnymi sprawami i wychowywaniem dzieci nie mieli czasu i nie chcieli kogoś sobie znajdywać. Czy po to tylu latach byli w końcu na to gotowi?
- Myślę, że Alex nie zaakceptowałaby żadnego z moich związków - rzekł Syriusz poważnym tonem. - Nie odzywałaby się, nie krytykowałaby, ale świadomie nie zaakceptowałaby tej drugiej kobiety. Dobrze wiecie, jaka jest.
- W tym momencie nie chodzi o nią, a o ciebie - powiedział Remus. - Masz rację, Alex nigdy nie zaakceptowałaby twojej partnerki, ale dla twojego szczęścia dusiłaby to w sobie.
Alex w swoim dziecięcym życiu miała moment, gdy bardzo chciała mieć przy sobie matkę. Płakała, marudziła, była uparta i nieświadomie przypominała Syriuszowi o zmarłej Caroline. Nie potrafił nic zaradzić na ten problem. Nie mógł zmienić swojej płci, nie mógł też ożywić Caroline, chociaż bardzo tego pragnął. Jego córkę ze wszystkich stron otaczali faceci, a mała Alex pragnęła matki. To był najtrudniejszy rok w jego ojcowskim życiu.
- Znając życie to James pierwszy sobie kogoś znajdzie - Łapa zmienił temat.
- James sobie nikogo nie znajdzie, bo James nikogo nie szuka - powiedział James. - Znajdźmy lepiej kogoś dla Remusa, bo bez drugiej połówki wydaje się strasznie osamotniony.
Remus zaśmiał się głośno.
- Nie rozśmieszaj mnie Rogaczu. Dorcas była przypadkiem jednym na milion. Miała złote serce. Każda inna, jak się dowie, że jestem wilkołakiem, ucieknie, gdzie pieprz rośnie.
- A ty znowu to samo - sapnął Syriusz.
- W takim razie Regulus - odparł James, zwracając się do najmłodszego Blacka, który właśnie zakrztusił się piwem. - Jesteś z nas najmłodszy.
- To starsi mają pierwszeństwo - odrzekł szybko.
Syriusz parsknął śmiechem z miny Jamesa.
- Chyba musimy się pogodzić z myślą, że zostaniemy samotni do końca naszych dni - James westchnął ciężko.
- Wiecie co? Jeśli macie tak marudzić, to ja sobie idę. - Syriusz wstał. - Nie będę słuchał smęceń starych dziadków.
James pokazał mu język, co Syriusz odwzajemnił tym samym. Opuścił lokal i teleportował się, ale nie do domu. Syriusz wylądował przed bramą prowadząca na cmentarz w Dolinie Godryka. Ostrożnie wszedł do środka i nogi same poniosły go w odpowiednie miejsce. Drogę do nagrobka Caroline znał już na pamięć.
Przystanął przed białą płytą i gestem ręki zmiótł opadłe liście, a potem wyczarował bukiet białych róż. Chwilę stał w milczeniu, drżąc.
- Wybacz, że mnie tu ostatnio nie ma. Dużo się dzieje. Ja... Czuję się staro. - Dopiero gdy powiedział to nagłos, zrozumiał, że to prawda. - Na brodę Merlina, ja naprawdę czuję się staro. Nawet nie wiem, kiedy minęły ostatnie lata. Wydaje mi się, że zaledwie wczoraj pozwoliłaś mi po raz pierwszy potrzymać Chrisa, a teraz Chris kończy Hogwart. Niedługo znajdzie pracę, ożeni się. Chryste! Alex jest prześliczną kobietą i boleśnie przypomina mi o tobie, ale kocham ją całym sercem. Lucas jest niesamowitym graczem w Quidditcha. W zeszłym roku byłem na meczu w Hogwarcie i nie mogłem wyjść z podziwu, jak ten chłopak perfekcyjnie lata na miotle! To wszystko to szaleństwo, czyste szaleństwo. Tak bardzo żałuję, że nie możesz tego wszystkiego zobaczyć. Wiele bym oddał, by chociaż chwilkę spędzić z tobą czasu, jak za dawnych lat. Przytulić, pocałować... i przewieźć przez Londyn na motorze. - Syriusz mimowolnie się uśmiechnął na wspomnienie tamtych dni. - Ciągle tak bardzo cię kocham Caroline i nie mogę z tego powodu ruszyć dalej. Nie bez ciebie, bo to o tobie myślę w samotne wieczory spędzone w domu i o tobie rozmyślam podczas porannej kawy. To twojego głosu brakuje mi w niedzielne popołudnia i deszczowe piątki. - Z oczu Syriusza pociekły łzy. - Wzięłaś całe moje serce, chyba nawet pytania, a potem brutalnie je wyrwałaś i już nie oddałaś. - Załkał, może bardziej zaskomlał i pociągnął gwałtownie nosem. - Zabrałaś je ze sobą, gdziekolwiek teraz jesteś! Wzięłaś ze sobą kawałek mnie i dlatego czuję się niepełny... niespełniony! Proszę Caroline, zlituj się nade mną. Uczucia, jakimi ciągle ciebie darzę, nie pozwalają mi normalnie funkcjonować. Zlituj się! - Wrzasnął. - Nakrzycz na mnie! Każ się ogarnąć!
Słone łzy spływały po jego policzkach. Zaszlochał głośno, z wielkim bólem. W końcu to powiedział, w końcu wyrzucił to wszystko z siebie. Dzisiaj, trzydziestego pierwszego października tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego szóstego, po piętnastu latach od śmierci jego narzeczonej, w końcu zebrał się na odwagę i wyrzucił z siebie wszystkie uczucia, przez lata boleśnie ugniatane na dnie rozgoryczonego serca.
Przez łzy spojrzał na nagrobek. Poczuł ulgę, coś spadło z jego obciążonego serca. Niemiły uścisk na krtani, który pojawił się, gdy tylko wszedł na cmentarz, zniknął. Jego ciało przestało drżeć. Syriusza ogarnął błogi spokój. Było to tak dziwne, że aż się zaśmiał. Nagle zaczął myśleć, trzeźwo i logicznie. Wiedział, co musi zrobić.
Wiem, co muszę zrobić.
Obrócił się na pięcie, bez słowa się teleportował. Liście spod jego stóp zawirowały i Syriusz znalazł się przed skromnym mieszkankiem, które kupił sobie Remus. Bez problemu wszedł do środka, miał ku temu pozwolenie przyjaciela. Znalazł niewielki kufer. Wziął go. Remusowi zostawił krótką notkę, a sam wrócił do swojego mieszkania.
Syriusz rozpalił w kominku i pozapalał świece. Do szklaneczki nalał sobie whisky i usiadł w fotelu obok paleniska. Otworzył kufer. Na chwilę się zawahał, widząc siedem książek, ale odczucie, że to jest to, co powinien zrobić, ponownie nim targnęło i Syriusz chwycił pierwszą książkę. Otworzył i zaczął czytać, ponownie zagłębiając się w magiczną historię Harry'ego Pottera.
+++
Popłakałam się, pisząc ten rozdział.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz