wtorek, 1 sierpnia 2017

Rozdział 24

Alex zauważyła jak wielka zmiana zaszła w Williamie na przestrzeni dni. Stał się przyjazny i miły dla otoczenia, często się śmiał. Już go nie obchodziło, co powie Norton. Alex uważała tę zmianę za dobrą i fascynującą. Z Teodorem utrzymywała stały, ale nie nachalny kontakt. Był jej przyjacielem, chociaż widziała w jego oczach wiele miłości. W tym wszystkim Kian był bardzo zaborczy i dociekliwy.

Ale na początku maja to wszystko przestało się liczyć. Była właśnie pora śniadania, gdy obok niej wylądowała mała sówka i z dumną miną wyciągnęła swoją nóżkę. Alex odwiązała list, sówka zagruchała dostojne i odleciała wraz z innymi sowami. Gdy tylko Alex przeczytała list, po Wielkiej Sali przedarł się jej głośny pisk.

- Wszystko w porządku? – zapytała Dafne.

Alex pokiwała głową, szerząc się szeroko i spojrzała na profesora Dumbledore'a, który właśnie wstał od stołu i zmierzał ku niej. Powiedziała tylko Harry'emu, Hermionie i Lucasowi o tym, co zrobiła. Obróciła się w ich kierunku, a oni zaczęli bić brawo.

- O co w tym wszystkim chodzi? - zapytał Draco zdezorientowany.

- Wkrótce się pan dowie, panie Malfoy - powiedział dyrektor. - Alex, mogę cię prosić na słówko do mojego gabinetu?

- Pewnie - odpowiedziała zadowolona.

Kiedy Alex spojrzała na Kiana, miała dziwne przeczucie, że jego lekki uśmiech świadczy o tym, że on wie, co spowodowało jej przypływ radości. Alex pokiwała jednak głową, wyrzucając zbędne myśli i pod ostrzałem pytających spojrzeń uczniów, opuściła wraz z dyrektorem Wielką Salę.

- Napisali, że pierwszy test na wilkołaku ma się odbyć za dwa tygodnie! - powiedziała podekscytowana. - Tak szybko? Czy to nie za szybko? Może powinniśmy jeszcze trochę poczekać? Chryste, czy ja na pewno wymyśliłam lekarstwo na wilkołactwo?

Dyrektor zaśmiał się lekko z jej podekscytowania.

- Myślę, że to odpowiednia pora. Zbadali wszystko, twoje wyliczenia były poprawne. Nie ma sensu przeciągać testów na wilkołakach.

- A co, jeśli pierwsze próby okażą się niepowodzeniem? - zapytała Alex.

- Tak może się stać i musisz się na to mentalnie przygotować, ale musisz mieć też wiarę na pomyślne rezultaty. Powinnaś być z siebie dumna Alex, tak ja jestem w tym momencie z ciebie.

- Dziękuję - powiedziała rozczulona.

Znaleźli się w gabinecie dyrektora. Alex pisnęła drugi raz i podbiegła do ojca.

- Alex, kochanie! – zawołał i mocno przytulił córkę. – Nawet nie wiesz, jak cholerne jestem z ciebie dumny.

- Jeszcze nie jest pewne czy zadziała – odparła, ale uśmiech nie schodził z jej pięknej twarzy. Syriusz, widząc ten uśmiech, miał ochotę rozpłakać się ze szczęścia.

- Zadziała – powiedział pewnym głosem Syriusz. – W końcu ty to zrobiłaś, moja mała dziewczynka. Żebyś widziała minę Remusa, jak mu powiedziałem.

- Nie chciał przyjść? - zapytała Alex. - Robiłam to głównie dla niego.

- Nie mógł urwać się z pracy, ale obiecał, że napisze ci list, a wkrótce osobiście pogratuluje ci odkrycia. James i Regulus też są z ciebie bardzo dumni.

Nagle Syriusz spoważniał i cicho powiedział:

- Szkoda, że twoja matka nie może tu teraz być.

W oczach Alex i Syriusza stanęły łzy. Oboje jeszcze raz wpadli sobie w ramiona.

Syriusz  zniknął w kominku piętnaście minut później i Alex została sama z Dumbledorem w jego gabinecie. Byli dyrektorzy patrzyli na nią z szacunkiem i podziwem, a Fineas Nigellus Black puszył się w swojej ramie niczym paw.

- Wszystko się uda Alex - powiedział dyrektor. - Wiem, że trudno będzie ci się dzisiaj skupić na lekcjach, dlatego z mojego pozwolenia masz wolne. Jesteś taka mądra, że nic na tym jednym dniu nie stracisz.

- Dziękuję - powiedziała Alex z wdzięcznością.

- Wspaniale, a teraz udaj się, proszę, do profesora Slughorna. Bardzo chciał z tobą pomówić.

- W porządku. Do widzenia.

- Do zobaczenia.

Alex wyszła z gabinetu i znalazła się na korytarzu. Chwilę temu zaczęła się pierwsza lekcja, więc korytarze były już prawie puste. Spokojnie, ale nadal drżąc na całym ciele, przeszła do lochów i zapukała w drzwi prowadzące do jednej z sali lekcyjnej. Weszła do środka, gdzie dostrzegła Ślizgonów i Gryfonów z siódmego rocznika. Chris posłał jej dziwne spojrzenie.

- Alex – powiedział uradowany Slughorn i odszedł od kociołka jednego z uczniów. Uśmiech na jego twarzy był szeroki i szczery. - Nawet nie wiem, co powiedzieć. Jestem ogromnie dumny. Przyjmij moje gratulacje.

- Och, no nie wierzę. Pan też? Jeszcze nic takiego się nie stało, a wszyscy składają mi gratulacje. Ten nadmierny optymizm też jest trochę uciążliwy.

- Cóż za powaga – zaśmiał się profesor. – Panie Cooper proszę uważać z tymi kłami! No ale Alex, mam coś dla ciebie. Poczekaj chwilę, zaraz przyniosę – powiedział i szybko wyszedł z klasy. Ledwo zniknął za drzwiami, a Christopher zerwał się z miejsca i mocno przytulił swoją siostrę.

- Wiedziałem, że kiedyś osiągniesz coś wielkiego.

- Nie wiedzieliśmy tylko, że to będzie aż takie wielkie - zaśmiał się Nathaniel i również przytulił Alex. Klasa przyglądała się im z zaciekawieniem.

- A wy skąd wiecie? - zapytała.

- Lucas się wygadał.

- O co chodzi? - zapytał William.

- Wybacz stary, ale na ten moment to tajemnica państwowa - powiedział Chris. William spojrzał błagalnym spojrzeniem po Blackach, ale oni mieli zamiar milczeć. Alex spojrzała na eliksir, który ważyli.

- Dodajcie trzy pijawki, a nie dwie.

- Ale tu jest napisane, że dwie – zaprzeczył Nathaniel, pokazując na podręcznik. Alex spojrzała na niego spod przymrużonych oczu. – Dobra... Dodam trzy.

- Jestem z ciebie taki dumny – powiedział Chris i udał, że ociera łezkę wzruszenia. Zaśmiali się i do klasy wrócił profesor Slughorn. W ręku trzymał prostokątne, wysokie pudełko.

- Alex, nie podpowiadaj im tam - powiedział. - A to dla ciebie. Tylko nie mów nic Albusowi, bo mnie zwolnił.

- A co to? – zapytała z ciekawością i uchyliła wieczko z góry. W środku znajdowała się butelka bardzo drogiego wina. – Profesorze! – udała oburzenie.

- No już, już, zasłużyłaś, a teraz zmykaj!

- Dziękuję – powiedziała i z uśmiechem na ustach opuściła pracownię.



+++

Dwa tygodnie minęły zaskakująco szybko i tym oto sposobem Alex znalazła się w specjalnym londyńskim laboratorium, wśród dziesiątek ekspertów, lekarzy i kilku osób z ministerstwa. Wśród zebranych znalazł się Nicolas Flamel i Severus Snape. Obaj mężczyźni stwierdzili, że nie mogli przegapić takiego czegoś i zjawili się w Londynie tak szybko, jak mogli.

Alex po wysłuchaniu wszystkich lekarzy i mistrzów eliksirów w sprawie przebiegu operacji, usiadła na krzesełku i nerwowo zaczęła potrząsać nogą. Nicolas uraczył ją eliksirem uspokajającym i ciepłymi słowami otuchy.

Drzwi otworzył się nagle i Alex zamarła.

- Nie! - powiedziała szybko, zeskakując ze swojego miejsca. - Nie! Nie! Wyjdź stąd Remus i nie wracaj!

Była przestraszona, widząc swojego ojca chrzestnego jako obiekt numer jeden w badaniach.

- Ufam ci Alex – powiedział Remus spokojnie, podchodząc do dziewczyny. – Jak nikomu innemu na świecie.

- Ale ja sobie nie ufam!

Nicolas zaśmiał się cicho.

- Panie Lupin, proszę tu podejść – zawołał jeden z uzdrowicieli. Remus uśmiechnął się do swojej córki chrzestnej, by dać jej znać, że wcale się nie boi i odszedł w głąb laboratorium. Alex warknęła wściekła i znów upiła porządny łyk swojego eliksiru. Nicolas mocno ją przytulił.

- Będzie dobrze – powiedział. – Widziałem ten eliksir. To może być to.

- Obyś miał rację – sapnęła.

Chwilę później Alex została zamknięta razem z Remusem w prostokątnej sali z jednej strony otoczonej przez zaklęcia, by wszyscy mogli obserwować przebieg ich próby. Alex mierzyła Remusa surowym spojrzeniem.

- Jeszcze możesz zrezygnować – powiedziała.

- Ale nie chcę – odparł stanowczo. – Jestem tutaj, bo dobrze wiesz, jak nienawidzę drugiego siebie. Nie mam nic do stracenia, Alex, ja naprawdę nie mam nic do stracenia. Ufam ci. Wiem, że jesteś bardzo mądrą dziewczyną i to, co trzymasz w ręce, jest moim kluczem do wolności.

Mimowolnie spojrzała na woreczek w swojej dłoni z tysiącem sto sześćdziesięcioma pięcioma mililitrami lekarstwa przygotowanego specjalnie dla niego.

- Remus, masz bardzo wiele do stracenia. Rodzinę, przyjaciół. Do końca życia bym sobie nie wybaczyła, gdybyś umarł z mojej ręki. Remus, ja nie mam pojęcia, co się będzie z tobą dziać. Nie chcę byś umierał i...

Mężczyzna, widząc, że Alex nie ma zamiaru przestać mówić, przyciągnął ją do siebie i przytulił bardzo mocno.

- Ufam ci – powtórzył z przekonaniem. – Chcę tego, Alex, ale obiecaj mi, że gdyby coś poszło nie tak, to się nie poddasz.

- Obiecuję – potwierdziła niepewnie.

- To zacznijmy.

Remus usiadł na krzesełku i spojrzał wyczekująco na Alex. Był cały spięty, a serce mocno łomotało mu w piersi. Alex zawiesiła woreczek z cieczą w powietrzu, podpięła do niego rurkę, a na drugim końcu igłę, którą wbiła w rękę Lupina, centralnie w żyłę. Poklepała go po ramieniu i opuściła pomieszczenie, nie odwracając od niego wzroku. Wszyscy zamarli w wyczekiwaniu.

Wszyscy z zapartym tchem obserwowali Remusa. Przez długie minuty nic się nie działo. Ciecz powoli spływała przez rurkę. Po godzinie Alex była głęboko przekonana, że eliksir nie zadziała i tym samym zawiedzie wszystkich. A może tak to wszystko miało wyglądać?

Woreczek był już prawie opróżniony, gdy Remus gwałtownie pochylił się do przodu i mocno zacisnął swoje pięści na włosach. Oddychał ciężko, a jego ciało przechodziły bolesne prądy i skurcze. Nie minęła chwila, a upadł na kolana, krzycząc jak opętany. Gdy podniósł głowę, Alex dostrzegł żółtość jego oczu.

- O Merlinie, on się przemienia – powiedziała przerażona.

Oczy mu się zwęziły i pożółkły, twarz zmieniła się w pysk, ręce i nogi przemieniły w łapy. Igła z eliksirem nadal trwała w jego wydłużonej i owłosionej ręce. Teraz przed nimi stał najprawdziwszy wilkołak, który w furii złości, niebezpiecznie rzucał się na magiczną barierę. Remus warczał, prychał i sykał przez następną godzinę. Wyrwał sobie igłę z ramienia tuż po tym, jak woreczek się opróżnił i krwawił.

Nagle Remus padł na ziemię i niebezpiecznie zaczął dygotać. Wydawał przy tym dzikie wycia pełne bólu i rozpaczy.

Do swojej ludzkiej formy wrócił tak nagle, że większość przez dłuższą chwilę stała w kompletnym osłupieniu. Uzdrowiciele zareagowali jako pierwsi i wbiegli do pomieszczenia, otaczając nieprzytomnego mężczyznę. Przenieśli go na niewidzialne nosze i zabrali do oddzielnej salki. Alex wybiegła za nimi.

- Co z nim? – zapytała, wbiegając do salki. Jedna z uzdrowicielek spojrzała na nią dziwnie.

- Żyje. Ma podwyższone ciśnienie, ale ciągle jest nieprzytomny.

Alex poświeciła mu różdżką w oczy.

- Potrzebuję fiolkę jego krwi i mikroskop – zarządziła. Nikt nie kwestionował jej rozkazów.

Obie rzeczy dostała bardzo szybko. Stanęła przy metalowym stole i dokładnie obejrzała krew swojego ojca chrzestnego. Odetchnęła ciężko. Czy to możliwe? Czy to możliwe, by jej się udało? Bo wszystko na to wskazywało. Krew ludzka od krwi wilkołaka nieznacznie się różni, ale można te różnice wypaczyć, jeśli się wie gdzie. Alex wiedziała i widziała, że to, na co patrzy, z całą pewnością jest ludzką krwią.

Spojrzała na nadal nieprzytomnego Remusa i ogarnęło ją dziwne ciepło na sercu.

- Myślę, że on musi odpocząć – powiedziała cicho. Uzdrowiciele spojrzeli na nią.

- Udało się? – zapytał jeden.

- W tym momencie wszystko zależy od niego i jak sobie poradzi. Moje lekarstwo zniszczyło wilczy gen w dosyć bolesny sposób, ale tak wielkie zmiany w organizmie człowieka mogą sporządzić jakieś szkody. Dałabym go na obserwację oraz podawała lekkie eliksiry przeciwbólowe. Najlepiej uzgadniajcie dawki ze mną.

- Myślisz o karierze lekarza? – zapytała uzdrowicielka, będąc pod wielkim rażeniem młodej Black. – Byłabyś wyśmienitym uzdrowicielem.

- Nigdy nie myślałam o medycynie - przyznała.

- Powinnaś spróbować – powiedział mężczyzna. – No dobrze, to zostawiamy tego tutaj na obserwacji. Jakieś jeszcze zalecenia?

- Tak, sprawdzajcie jego stan co piętnaście do dwudziestu minut i chcę mieć próbki jego krwi co pół godziny.

Ostatni raz przyjrzała się Remusowi i opuścili salę, w której leżał. Ledwo Alex wyszła na zewnątrz, a otoczył ją Syriusz, James, Regulus oraz osoby z laboratorium, pytając o stan Lupina. Alex uśmiechnęła się lekko w ich kierunku.

- Co z nim? – zapytał Nicolas.

- Jeśli się nie podda i wszystko pójdzie dobrze, to myślę, że futerkowy problem Remusa zniknie na zawsze.

- Chryste - powiedział Syriusz i mocno przytulił córkę.

Mimo iż Alex czuła w sobie obawę, to wiedziała, że Remus tak łatwo się nie podda.

Wilk do księżyca wyć przestanie,

Z bzu różdżka żniwo zbierze,

Upragniony czas zemsty nastanie.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

szablon wykonany przez oreuis
szablon wykonany przez oreuis