wtorek, 1 sierpnia 2017

Rozdział 23

Syriusz obudził się w nocy, targnięty przez niespokojny koszmar. Otworzył oczy, zamrugał szybko i zdezorientowany rozejrzał się po swojej sypialni. Był sam. Zerknął na zegarek. Wskazówki pokazywały czwartą osiem w nocy. Za oknem ciągle czaiła się ciemność, a deszcz i wiatr łomotały w szybę.

Przetarł zaspane oczy i przewrócił się na bok, mocniej naciągając kołdrę na ramiona i zamknął oczy, chcąc jeszcze pospać. Zaległo się w Syriuszu jednak takie uczucie, które nie pozwoliło mu już zasnąć. Zirytowany tym faktem, wstał. Narzucił na siebie sweter i zszedł do kuchni. Czekając, aż zaparzy się kawa, przysiadł na chwilę przy stole, patrząc na ulewę za oknem, a potem udał się do swojego gabinetu, gdzie usiadł za biurkiem. Jego wzrok wylądował na korkowej tablicy, gdzie poprzyczepiane miał przeróżne informacje ze spraw zabitych mugoli.

Ten temat spędzał Syriuszowi sen z powiek. Nie potrafił rozgryźć działań mordercy. Spojrzał na książki o Harrym. Był tak bardzo pewien, że odpowiedź na pytania tkwi w nich, ale nie znalazł nic, co mogłoby być przydatne. Może coś przeoczył?

Syriusz przesiedział w swoim fotelu aż do rana, zapatrzony w tablicę, a kiedy przyszła pora wyjścia do pracy, umył się, ubrał i teleportował do Ministerstwa. Był jednym z pierwszych w Biurze dlatego, gdy James wpadł do środka, zdziwił się na widok przyjaciela.

- Ty już tutaj?

- Nie mogę ostatnio spać - warknął lekko Syriusz. - Ta sprawa jest mecząca. Żaden eliksir mi już nie pomaga!

- Za bardzo to wszystko według mnie przeżywasz - powiedział spokojnie James. - Też uważam, że to niepokojące, ale... Musimy myśleć pozytywnie.

- Zawsze byłeś takim optymistą - zauważył Syriusz. - Dopiero teraz sobie uświadomiłem, że strasznie mnie to w tobie wkurwia.

James wyszczerzył się szczerze.

- Nie zapomnij, że ty też byłeś optymistą razem ze mną - odparł. W tym momencie i Syriusz nie powstrzymał szerokiego uśmiechu, który wkradł mu się na twarz.

Niestety chwilę później w sercu Syriusza znowu zrodziło się ów dziwne uczucie i Łapa nie mógł skupić się na pracy. Jego myśli błądziły w niepokojących kierunkach, głównie do dni, kiedy czytali książki, a potem do wydarzeń po nich. Odnalezienie horcruxów, zniszczenie ich kłami...

Syriusz drgnął tak gwałtownie, że uderzył kolanem w blat biurka. Huknęło i kilka osób spojrzało na niego zaskoczonych:

- Sorry - powiedział.

- Wszystko w porządku Łapciu? - zapytał James, widząc bladą twarz przyjaciela.

- Tak... Nie... Nie wiem.

James zmarszczył brwi i odłożył pióro do kałamarza. Dokładnie przyjrzał się Syriuszowi.

- Co się dzieje? - zapytał poważnym tonem głosu.

Syriusz był jak skołowany. Rozglądał się wokół siebie, raz był poważny, raz się uśmiechał i wyglądał, jakby miał wybuchnąć śmiechem. Nagle wszystko zaczęło się układać, a przynajmniej wydawało mu się, że zaczyna. Wstał gwałtownie i James zrobił to samo.

- Muszę gdzieś pójść - powiedział Syriusz. - Sam. Ja... Wydaje mi się, że wiem coś, czego nie powinienem wiedzieć. Muszę się przekonać w pewnej sprawie.

- Ale Syriuszu! - zawołał James. - Nie możesz wyjść!

- Powiedz Kinglsey'owi, że się źle czułem i biorę urlop do końca dnia. Trzymaj się!

Zanim James zdołał zrobić cokolwiek, Syriusz wybiegł już na korytarz i popędził do kominków w głównym holu. Nie wrócił do domu. Znalazł się w Dziurawym Kotle, a stamtąd przeszedł na ulicę Śmiertelnego Nokturnu do sklepu Borgina&Burkesa. Gdy tylko przekroczył drzwi, dzwoneczek zawieszony nad nimi zadzwonił krótko.

Sklep był duży i brudny. W szklanych gablotach i na półkach powykładane były czarnoksięskie przedmioty przeznaczone do sprzedaży. Syriusz nie raz był już w tym sklepie, ale służbowo. Teraz przyszedł tu całkowicie prywatnie. Z ciemności półek wyłonił się Borgin.

- Och, pan Black - udał zaskoczonego. - Co pana tu sprowadza? Czy Ministerstwo znowu chce przeszukać mój lokal?

- Nie tym razem Borgin. Potrzebuję coś kupić.

Borgin uniósł wysoko brwi, zaskoczony.

- Kupić? Co takiego?

- Potrzebuję eliksirów, zaklęcia, magicznej rzecz, obojętnie, która pomogłaby mi przywrócić utracone wspomnienia.

Borgin wydał się bardzo zaintrygowany. Przybliżył się.

- Owszem, miałbym takie coś, ale to zależy, w jaki sposób wspomnienie zostało utracone. Przez zaklęcie? Eliksir? Może wspomnienie zostało tylko zmodyfikowane.

Syriusz bez zastanowienia palnął:

- Przez eliksir.

Borgin uśmiechnął się lekko. Syriusz za malutką fiolkę przezroczystego płynu zapłacił aż pięćdziesiąt galeonów, a drugie tyle dał Broginowi, by ten przemilczał sprawę kupionej przez Syriusza mikstury. Następnie znalazł się w domu. Usiadł w salonie w fotelu i na chwilę zapatrzył się na płyn.

Był głupi, był tak bardzo głupi, że wcześniej nie skojarzył tych faktów. Mimo to wahał się nad wypiciem eliksiru. Co, jeśli zobaczy coś, czego nie powinien?

Odetchnął. Raz kozie śmierć! Wyciągnął korek i wlał sobie cały płyn do ust. Ledwo go przełknął, a poczuł w czaszce lodowaty ból. Coś dosłownie zmroziło mu mózg. Syriusz krzyknął i zsunął się z fotela, chwytając za głowę. Oczy przykryła mu śnieżnobiała biel, a chłód zaczął obejmować całe ciało. W końcu było mu tak zimno, że upadł boleśnie. Gdy sapał głęboko, wydawało mu się, że widzi przed sobą kłęby dymu, a potem wspomnienia zaczęły wracać.

Nina Summer - przyjaciółka Lily i Dorcas. Louis Kabert - tajemniczy chłopak z Hufflepuffu, który okazał się potomkiem Slytherina i pomógł im uzyskać od bazyliszka kły w Komnacie Tajemnic. Któregoś dnia oboje zniknęli i tylko Lily o tym wiedziała, ale nikt jej nie wierzył.

Nagle Syriusz zachłysnął się powietrzem, usiadł gwałtownie i zakaszlał bardzo głośno, jakby się dusił. Teraz pamiętał już wszystko i wiedział o wiele więcej. Znał Louisa Kaberta z ministerstwa. Pod zmienionym nazwiskiem Louis pracował w Departamencie Tajemnic.

Syriusz poczekał, aż bólu ustąpi, a potem napisał krótki list do Regulusa z prośbą o dowiedzenie się adresu Louisa Knighta. Dostał odpowiedź szybko i bez zbędnych pytań, ale Syriusz nie udał się tam natychmiast. W zniecierpliwieniu poczekał do wieczora.

Cały zdenerwowany zapukał w dębowe drzwi dużej posiadłości w Szkockiej wsi. Chwilę później otworzyła mu kobieta o blond włosach. Bez problemu rozpoznał w niej Ninę, a ona bez problemu rozpoznała Syriusza, jednak oboje taktownie udali niewiedzę.

- Tak?

- Pani Knight? - Przytknęła głową. - Nazywam się Syriusz Black. Jestem aurorem i na polecenie mojego przełożonego chciałabym porozmawiać z panią i pani mężem.

Kobieta wyglądała na zaskoczoną.

- Coś się stało?

- Wszystko wytłumaczę. Mogę?

Wpuściła go do środka. Przeszli do salonu. Syriusz bez problemu rozpoznał w siedzącym na kanapie mężczyźnie Louisa Kaberta, teraz znacznie starszego i doroślejszego. Syriusz powtórzył to, co powiedział przed chwilą i wszyscy usiedli przy kominku. Cała trójka była skrępowana i nikt nie wiedział, kto bardziej.

- Nie będę owijał w bawełnę - powiedział Syriusz stanowczo. - Chcę poznać odpowiedzi na parę pytań, a potem sobie pójdę, jeśli będziecie tego chcieli. Dlaczego zniknęliście?

- Nie wiem, o czym pan mówi - powiedziała Nina.

- Och, nie kłam. Byłaś przyjaciółką Lily Evans, a ty pomogłeś nam dostać się do Komnaty Tajemnic i ukraść kły bazyliszka. Dlaczego tak nagle zniknęliście i dlaczego nikt was nie pamiętał?

Louis zamarł, a Nina otwarła szeroko usta w zaskoczeniu.

- To ty pamiętasz? - zapytała z niedowierzaniem. - Ale jak? Myślałem, że...

- Mam ostatnio dużo spraw na głowie - przerwał jej. - Miałem... przeczucia, nie zgadzały mi się rzeczy. Kupiłem eliksir i oto jestem. Odpowiedzcie na moje pytania, bo jestem bardzo zdezorientowany.

Louis i Nina wymienili porozumiewawcze spojrzenia.

- Musiałem się ukryć - wytłumaczył Louis. - Widzisz, odkryliście moje pochodzenia. Jestem potomkiem Slytherina i Hufflepuff, ale jestem też synem Voldemorta.

Syriuszem trzepnęło i to porządnie.

- Co?

- Louis jest synem Voldemorta. On przez długi czas nie wiedział, że ma potomka, a kiedy się dowiedział, uznał Louisa za zagrożenie i chciał go zabić.

- Musiałem się ukryć - kontynuował Louis. - Nie chciałem robić tego sam. Ja i Nina w tamtym okresie mieliśmy mały romans. Ona zadecydowała, że porzuci wszystko dla mnie. Podrzuciliśmy eliksir zapomnienia do kuchni, usunęliśmy wspomnienia naszym rodzicom i się przyczailiśmy. Kiedy pokonaliście Voldemorta, zaczęliśmy nowe życie.

- Ale... Ale Lily was przecież pamiętała! Doskonale pamiętam, jak się upierała, że był taki ktoś jak Nina Summer i Louis Kabert!

Louis i Nina spojrzeli na siebie zaskoczeni.

- Musiała tego dnia nie zjeść kolacji - odparła Nina. - To bardzo smutne, że została z tymi wspomnieniami sama. Nigdy nie pogodziłam się z jej śmiercią.

- O Merlinie - westchnął Syriusz. - Dlaczego... Dlaczego nie uzgodniliście tego z nami? Może moglibyśmy wam pomóc?

- Tak było lepiej i prościej - odpowiedział Louis. - Voldemort ciągle wiedział, że ma syna, ale nikt nic nie wiedział o Louisie Kabercie. Chwytanie każdej osoby i przepytywanie jej było głupie. Nawet on nie traciłby na to czasu, a skoro uciekłem, to znaczy, że się poddałem.

- Nigdy nie chcieliśmy was zostawiać. To była trudna decyzja.

Syriusz pokiwał głową. Pytania lęgły się w jego głowie jedno za drugim.

- Ja... Cholera, w głowie mi się to nie mieści. Nie rozumiem, czemu nie ujawniliście się po upadku Voldemorta?

- To nie było takie proste. Odkręcenie wszystkiego srogo by nas kosztowało, poza tym nasz syn... - Nina pokręciła głową.

- Pojawiła się pewna rzecz - mówił za nią Louis. - Kiedy urodził się nasz syn, biła od niego bardzo silna magia. Nic dziwnego, jest przecież wnukiem samego Voldemorta. U mnie zdolności magiczne nie ujawniły się aż tak bardzo, ale u niego to była podwójna dawka. Chcieliśmy go ochronić i spróbować wychować w wierze, że magia wewnątrz niego nie przejmie nad nim kontroli.

- Ma na imię William - powiedziała Nina. - Koleguje się z Chrisem i Nathanielem.

Syriuszem wstrząsnęło po raz kolejny. Tyle razy widział tego chłopaka na peronie w towarzystwie Chrisa. Tyle razy słyszał o tym chłopaku z ust syna i Nathaniela. Nawet rozmawiał z nim parę razy.

- Co masz na myśli mówiąc, że magia wewnątrz niego przejmie nad nim kontrolę? - zapytał Syriusz niepewnie.

- Jeśli czarodziej jest bardzo silny magicznie, a magia wewnątrz niego dzika, to magia może zapanować nad czarodziejem - wytłumaczył Louis. - Czarodziej musi nauczyć się kontrolować magię, jeśli nie, dzieją się złe rzeczy.

Syriusz wstał gwałtownie, czym zdezorientował Ninę i Louisa. Wszystkie elementy układanki połączyły się w jego głowie i stworzyły jasny obraz.

- William to robi - powiedział spokojnie, nie oskarżycielsko. - William zabija tych wszystkich mugoli.

Nina spojrzała na niego ze łzami w oczach i spuściła głowę.

- To mu pomaga - powiedział Louis.

- Wasz syn zabija niewinne osoby! - Syriusz podniósł głos. - Przepraszam, ale nie mogę tego zignorować.

Skierował się do wyjścia.

- Syriusz! - zawołała za nim Nina. - Syriusz błagam! A gdyby chodziło o twojego syna?!

Syriusz już nie słuchał. Wybiegł z domu i teleportował się pod bramy Hogwartu. Ledwo udało mu się rozejrzeć, a jego spojrzenie napotkało zaskoczoną twarz Williama. Chłopak, wiedząc, po co Syriusz zawitał w Hogwarcie, chciał uciec, ale Black w ostatniej chwili złapał go za mankiet i oboje się teleportowali.

Wylądowali niedaleko malutkiej wioski.

- Chodź tutaj! - warknął Syriusz, łapiąc Williama i przycisnął go do drzewa, przystawiając mu różdżkę pod gardło. - Ja wiem kim jesteś i co robisz. Przykro mi, ale... Muszę cię aresztować.

- Pan nie rozumie - powiedział William. - Tylko do daje mi ukojenie! Mogę żyć, brać eliksiry, powstrzymywać się, ale tylko zaklęcie Avada Kedavra sprawia, że oblewa mnie ulga.

Nagle Syriusz poczuł uderzenie w kostkę. Przeklął, a William mu uciekł. W ostatniej chwili osłonił się tarczą przed lecącym ku niemu zaklęciem.

- William, proszę, to nie musi tak wyglądać. Pomożemy ci. Wszyscy ci pomożemy.

- Nikt mi nie może pomóc - odparł z goryczą William.

Nastała między nimi szybka i dynamiczna wymiana zaklęć. Syriusz musiał przyznać, że William był wyśmienity w czarowaniu, jednak był młody, a Black miał za sobą lata doświadczenia. Udało mu się rozbroić Knighta i na chwilę ogłuszyć. William źle zareagował. Pot oblał jego ciało, zaczął wrzeszczeć, majaczyć.

Wykorzystując nabyte sekundy, Syriusz podbiegł do niego i silnie objął go w pasie, mocno przyciskając do własnej piersi.

- No dalej William, wiem, że możesz to powstrzymać. Jesteś takim silnym chłopcem.

- Nie mogę! Nie mogę! Jest za silne!

Szamotali się ze sobą nawzajem.

- Ale ty jesteś silniejszy! Tak wyśmienicie rzucasz zaklęcia i jesteś też dobrym chłopakiem, wierzę w to. Musisz tylko bardziej uwierzyć w siebie i w to, jaki jesteś.

- Nie mogę! Nie mogę! - William brzmiał, jakby miał się rozpłakać. - Nie mogę...

- Musisz się skupić - powiedział spokojnie Syriusz, mocno ściskając Williama. - Skup się na rodzicach, na czymś, co kochasz. Masz może dziewczynę? Może ktoś zawrócił ci w głowie.

Przed oczami Williama stanęła uśmiechnięta Alex. Powoli oblewał go spokój.

- Dobrze, myśl o niej. Jeśli musisz, zrób dla niej. Czy ona by chciała, byś zabijał niewinne osoby?

- N... Nie.

- Nikt nie chce. Ani ja, ani ty, ani ona i twoi rodzice również. Musisz walczyć, walczyć ze sobą.

William zaprzestał swoich gwałtownych ruchów, teraz cały drżał, a spocony był tak, jakby ktoś wylał na niego wiadro wody. Syriusz mocno go trzymał, dając Williamowi do zrozumienia, że ciągle przy nim jest i nigdzie się nie wybiera.

- Ona mn... mnie nie chce - zdołał powiedzieć William. - I nie wiem dlaczego...

- Może nie pokazałaś jej wystarczająco, że ci na niej zależy?

- Myślę, że zrobiłem już wsz... wszystko - wyznał William.

- Albo ta dziewczyna nie jest ci pisana, albo musisz postarać się bardziej.

William zaśmiał się głucho, co przeraziło Syriusza. Lekko się cofnął, ale szybko ponownie go objął, by ten mu nie uciekł.

- Już bardziej nie potrafię. Przez to, kim był mój dziadek, mam organiczne możliwości uczuciowe.

- Nie mów tak! - zbeształ go Syriusz, jakby William powiedział bardzo złe rzeczy. - Każdy potrafi kochać i nikt nie jest w tym ograniczony, bo miłość jest nieograniczona, tylko ludzie często pokazują ją w bardzo dziwny i mylący sposób.

William zaśmiał się ponownie, może bardziej załkał.

- Nie chcę być mordercą.

- Nie jesteś - powiedział Syriusz. - Robiłeś złe rzeczy, ale nie z własnej woli. Zmuszało cię do tego coś wewnątrz ciebie, ale teraz, właśnie w tym momencie, z tym walczysz i wiem, że wygrywasz.

William szarpnął się jeszcze raz, a potem opadł, a jego ciało się rozluźniło. Kiedy Syriusz chwycił chłopaka za blade policzki, dostrzegł w jego szarych oczach wiele zmęczenia, ale i... wolności.

- Jesteś zwycięzcą William.

- Jestem zwycięzcą - potwierdził zmęczony. Syriusz uśmiechnął się do niego ciepło w bardzo ojcowski sposób.

Zaginięcie światło dzienne odnajduje,

Wnuk złego zaczyna knuć,

Tylko jedna osoba go powstrzymuje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

szablon wykonany przez oreuis
szablon wykonany przez oreuis