środa, 2 sierpnia 2017

Rozdział 26

Mimo iż wszystko wyglądało na zakończone, Alex miała jeszcze jedną rzecz do zrobienia.

Dwudziesty drugi czerwca wypadł w niedzielę, dlatego Alex bez problemu znalazła się w najmniejszym zaułku na piątym piętrze za dwadzieścia dwunasta.

Za piętnaście...

Za dwanaście...

Za dziesięć...

Za osiem...

Za pięć...

Dokładnie, kiedy wybiła za pięć dwunasta, oślepił ją blask bijący ze ściany. Zniknął równie szybko, co się pojawił i Black ujrzała najpiękniejsze na świecie pozłacane drzwi. Zachwycona ich wzorami, ostrożnie weszła do środka.

Komnata urządzona była w jaskrawych kolorach. Przez stożkowaty dach, przypominający szczyt wieży, wpadały promienie słońca, które prawie oświetlały witraż przedstawiający złote oko. Tuż pod witrażem, na kamiennych płytkach, leżała szkatułka. W środku znajdował się złoty kamień (już drugi), który całkowicie dopełnił tarcze wielkości połowy ludzkiej dłoni.

Alex zdążyła wyciągnąć dołączoną kopertę, a potem oświetliły ją promienie słońca, wpadające do środka przez witraż. Poczuła się inaczej... Jakby mogła wszystkiego dokonać, jakby wiedziała więcej. Stan ten utrzymał się przez może cztery sekundy, a potem zniknął. Na zegarku Alex było parę sekund po dwunastej. Otrząsnęła się lekko i otworzyła kopertę. W środku znajdował się list.

Drogi przybyszu!

Skoro to czytasz, to znaczy, że znalazłeś wszystkie części kolorowej tarczy i odkryłeś wiele wspaniałych miejsc w Hogwarcie. Pewnie się zastanawiasz, po co to wszystko było. Prostota zagadek i magiczność miejsc miały zbliżyć Cię do Hogwartu. Teraz znasz go najlepiej ze wszystkich, a tarcza, którą trzymasz w ręce, jest kluczem do szkoły. Dzięki niej możesz tak naprawdę wszystko.

Mam nadzieję, że nie czujesz się zawiedziony, bo na końcu nie czekał na ciebie garniec złota. Mam nadzieję, że jesteś mądrą osobą i zrozumiesz, co tak naprawdę zyskałeś. Kiedy umrzesz, tarcza zniknie, zagadki wrócą na swoje miejsce, a ktoś inny dostanie szansę odkrycia Hogwartu. Na ten moment, ciesz się tym, co masz.

Przyjaciel

Alex uśmiechnęła się szczerze. Zrozumiała, co zyskała dzięki zagadkom i jak wielkie szczęście jej przy tym dopisało. Czuła się dumna, że to właśnie ona mogła odkryć na nowo zapomniane miejsca.

Schowała list i tarczę do kieszeni, ostatni raz obrzuciła pomieszczenie spojrzeniem i wyszła na zewnątrz. Ledwo drzwi się za nią zamknęły, a zniknęły. W tym samym czasie Alex poczuła coś dziwnego. Targnęła nią niewidzialna siła, oblał ją zimny pot. Pospiesznie ruszyła przed siebie. Nie wiedziała dlaczego, ale musiała znaleźć się natychmiast w Wieży Gryffindoru.

Pobiegła tam. Podała Grubej Damie hasło, chociaż wcale nie powinna go znać i wpadła do środka. Niewielu uczniów zostało w zamku. Większość siedziała właśnie na błoniach i cieszyła się słonecznym dniem. Ale Harry siedział samotnie w fotelu przy kominku i wyglądał, jakby mocno nad czymś myślał.

- Harry... - powiedziała.

- Alex? Co tutaj robisz? Skąd znałaś hasło?

- To długa historia - odparła. - Weź mapę, niewidkę i chodź. Mam... Mam przeczucie.

Harry przyjrzał się jej bardzo ostrożnie i skinął głową. Po minie Black wywnioskował, że lepiej jej w tym momencie nie odmawiać. Zniknął na chwilę w swoim dormitorium, a potem oboje pobiegli przez korytarz.

Alex prowadziła. Jej nogi same niosły ją przed siebie. Nagle przystanęła.

- Niewidka! - rozkazała i Harry ich okrył.

Ledwo pod nią zniknęli, a ukazał się im Kian. Minął ich, a minę miał przy tym bardzo skupioną i pewną siebie. Alex krótkim gestem nakazała iść za nim, to też zrobili. Śledzili Kiana aż na jeden z mniejszych szkolnych dziedzińców, gdzie Moore przystanął. Kilka minut później z korytarza, z którego przyszli, wyłonił się Dumbledore. Ani on, ani Kian nie wyglądali na zaskoczonych tym spotkaniem.

- Nie cieszy się pan ciepłym dniem nad jeziorem, panie Moore? - zapytał spokojnie Dumbledore.

- Myślę, że to nie dla mnie wylegiwanie się w słońcu i taplanie w wodzie - odparł Kian. Zachowywał się bardzo tajemniczo. Alex i Harry obserwowali ich uważnie. - Poza tym korzystając z chwili, że w zamku jest nawet pusto, chciałem odbyć z panem pogawędkę.

Dumbledore uśmiechnął się lekko.

- Pani Moore, myślę, że ta rozmowa jest zbędna. Nie mam zamiaru z panem walczyć.

- Ale ja mam zamiar z tobą! - wrzasnął Kian tak głośno, że Alex i Harry cofnęli się o krok. - Ty i ja, sprawiedliwa walka, teraz.

- Nie mogę pojąć twojej chęci do pojedynku - odpowiedział spokojnie Dumbledore. Zachowanie Kiana zdawało się go wcale nie dziwić. - Chcesz sprawdzić swoje ambicje i możliwości?

- Chcę sprawiedliwości - syknął. - Sprawiedliwości za to, co zrobiłeś mojemu dziadkowi. Jak go wystawiłeś. - Brwi Dumbledore'a uniosły się wysoko. - Zaskoczony, starcze?

-  Ani trochę - odpowiedział dyrektor. - Kiedy przyszedłeś do szkoły i zadeklarowałeś, że chcesz dołączyć do uczniów, coś w tobie przyciągnęło moją uwagę. Odkryłem twoje pokrewieństwo z moim byłym przyjacielem w październiku i od tamtego momentu bacznie cię obserwowałem. Byłem niemało zaskoczony, że Gellert Grindelwald ma wnuka i że jesteś nim ty, ale twój dziadek siedzi w więzieniu i nic na to nie poradzisz.

Harry spojrzał na Alex, Alex spojrzała na Harry'ego. Twarz obojga wyrażał czysty szok.

- Mogę go pomścić - syknął Kian. - Gdyby nie ty, świat byłby teraz lepszym miejscem.

- Ale świat jest dobrym miejscem Kianie, tylko nie potrafisz tego zauważyć.

- Widzę wszystko bardzo wyraźnie. Wraz z moim dziadkiem chciałeś zmienić świat, a potem wyraźnie stchórzyłeś. Ja nie stchórzę. Potrzebuję sprawiedliwości!

- Sprawiedliwości poprzez pojedynkowanie się ze mną? - zapytał Dumbledore.

- Poprzez zabicie cię - odparł chłodno Kian.

W jego ręce pojawiła się różdżka. Rzucił ku Dumbledorowi zaklęcie, ale ten osłonił się tarczą. Harry chciał wyskoczyć spod niewidki, ale Alex mocno złapała go za nadgarstek.

- Spodziewałem się tego, ale przyznam, że twoje zainteresowanie profesorem Nortonem i Williamem bardzo mnie myliły.

Nagle z boku rozbrzmiał trzeci głos.

- To tylko potwierdza, że jesteś głupi. - Norton kroczył ku nim z różdżką w ręce. - Mimo iż nienawidzę tego dzieciaka, muszę mu przyznać, że ma intuicję. Nie bez powodu interesował się mną. Czuł, że coś jest nie tak i miał rację. Widzisz Albusie, przyjąłem posadę nauczyciela tylko dlatego, by mieć na oku pewnego ucznia, który jest wnukiem mojego byłego mistrza. - Dumbledore spojrzał na Kiana. - Nie, nie jego. Wnukiem Czarnego Pana.

Alex zatkała usta dłonią, a Harry zamarł w pełnym szoku. Przecież miał pewność, że...

- Wnukiem Voldemorta? - powtórzył Dumbledore. - Ale kto?

- Ja.

Z cienia wyłonił się William. Harry spojrzał błagalnie na Alex, by się wtrącili, ale Alex wiedziała, że to jeszcze nie pora.

- Wiedziałem, że z wami coś było tak! - zawołał tryumfalnie Kian. - Nie rozumiem tylko, czemu było między wami tyle nienawiści.

Norton prychnął donośnie, gdy William mierzył go srogim spojrzeniem.

- Chciałem, by rządy, które zapoczątkował mój Pan, wróciły. Ten dzieciak był moją nadzieją, ale on obrał inną ścieżkę w życiu. Rozumiesz, co straciłeś?! Mogłeś być kimś. Ludzie mogli traktować się z szacunkiem, padać przed tobą na kolana! Mogłeś rządzić!

- Nie będę spełniał marzeń szaleńca, którym jesteś - syknął William.

- Teraz i tak za późno. Jestem tu po coś innego. Tą rzecz trzyma właśnie nasz szanowany dyrektor.

Czarna Różdżka - pomyślał Harry z przejęciem.

Nagle wszystko stało się bardzo szybko.

Zaklęcie z różdżki Nortona śmignęło w kierunku Dumbledore'a. Nim dyrektor zrobił cokolwiek, William wyczarował przed nim tarczę, a potem szybkim zaklęciem cisnął w nauczyciela, który odleciał w tym. W tym samym czasie Kian uśmiechnął się lekko, rzucił zaklęcie. Nim ktokolwiek zdążył zareagować, różdżka Dumbledore'a znalazła się w jego ręce.

- Wiem, co to jest - powiedział Kian, gdy wszyscy zamarli. Norton powoli wracał na swoje miejsce. Z rozcięcia na jego czole spływała krew. - Wiem, gdzie jest reszta. Jak się tym czujesz?

- Rozczarowany - powiedział Dumbledore.

I znów czas przyśpieszył. Gdy Kian wycelował różdżką w Dumbledore'a, William i Norton wycelowali w Moora. Alex wyskoczyła spod niewidki i Harry nie zdążył jej zatrzymać. Pobiegła do przodu, zaklęcie Nortona śmignęło jej bok ucha, a potem rzuciła się na Kiana, gdy zaczął wypowiadać mordercze zaklęcie. Alex powaliła go na ziemię, ale słowa już padły. Zielony promień zaklęcia wyrwał się z końca różdżki i ugodził Dumbleodre'a prosto w pierś.

Świat się zatrzymał. Harry podbiegł do martwego dyrektora i uklęknął przed nim, ale się nie rozpłakał, mimo iż czuł się, jakby senny koszmar powrócił. Z końca korytarza dobiegły krzyki.

- Coś ty narobił?! - wrzasnęła Alex, waląc Kiana pięściami w pierś. - Dlaczego jesteś takim samolubnym dupkiem?!

- Alex, idź, wszystko się ułoży, zobaczysz.

- Nic się nie ułoży!

Poczuła, że ktoś chwyta ją pod pachami i ściąga z Kiana. Był to William. Do tej pory był zdeterminowany, ale teraz na jego twarz wstąpiła troska.

- Nie powinno cię tu być Alex - powiedziała. - To nie jest twój problem.

- Oczywiście, że jest! Jestem uczennicą tej szkoły, a dyrektor właśnie został zbity!

- Nie może ci się nic stać - rzekł William bardzo czule.

- I nic jej się nie stanie! - zawołał Kian, chwytając Alex za nadgarstek i przyciągając ją do siebie. - Zakończę wszystko szybko i będziemy mogli pójść, gdziekolwiek zechcesz. Tylko ty i ja...

- Zostaw tę biedną dziewczynę w spokoju - wtrącił się Norton. Chwycił ją i odciągnął tak zamaszyście, że Alex boleśnie upadła na podłogę.

Kian się wściekł. Zaklęcia znowu się skrzyżowały, ale tym razem do akcji włączył się również Harry. Cztery promienie skrzyżowały się ze sobą i Alex chyba tylko dzięki szczęściu zdołała przeżyć wybuch, który wstrząsnął okolicą. Gdy pył opadł, a ona podniosła wzrok, coś w jej sercu pękło.

- William! - krzyknęła i podbiegła do martwego chłopaka. - William! Merlinie, błagam... - załkała.

W swojej rozpaczy musiała przyznać, że nawet martwy, William prezentował się dostojnie i z gracją. Rysy jego twarzy rozluźniły się, a niesforne kosmyki z grzywki w końcu opadły tak, jak było im najwygodniej. Alex zaszlochała.

Zewsząd zaczęli nabiegać nauczyciele oraz prefekci, ale gdy dostrzegli martwego ucznia i dyrektora oraz celujących w siebie Harry'ego, Kiana i Nrotona, zatrzymali się w niedowierzaniu.

- Co... Co tutaj się dzieje? - zapytała w przerażeniu profesor McGonagall.

- Milcz kobieto - syknął Norton i cisnął w nią zaklęciem.

Reakcja Harry'ego była natychmiastowa. Obrócił się w stronę nauczycielki i ochronił jej życie, ale w tym samym czasie Kian zabił Nortona. Rozległo się kilka krzyków. Trzeci martwy człowiek upadł tego dnia na podłoże.

I już zaklęcia obezwładniające leciały ku Kianowi, gdy ten wystrzelił promienienie w  mury. Potężnie odłamki zaczęły osuwać się wszystkim na głowy. Harry rzucił się do przodu na Kiana i obaj zostali odgrodzeni od reszty gruzem.

W tym samym czasie Alex chwyciła Williama pod pachami i przeniosła go w bezpieczne miejsce, by nic go nie przygniotło. Kiedy usiadła ponownie z ciężkim sapnięciem, a kolejne łzy spłynęły po jej policzkach, chwyciła jego twarz i mocno ten jeden raz pocałowała w nadal ciepłe usta.

- Kocham cię - wyszeptała, gdy stykała swoje czoło z jego, a jej słone łzy skapnęły na jego policzki.

Trzy razy zaklęcie rozbłyśnie,

Znienawidzonego, fałszywego i wroga

Krew na ciemnej posadzce pryśnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

szablon wykonany przez oreuis
szablon wykonany przez oreuis