wtorek, 25 lipca 2017

Rozdział 8

Anthony Norton wszedł do klasy zamaszystym krokiem i w mig wszelkie rozmowy uczniów ustały. Norton usiadł na swoim wygodnym fotelu za biurkiem, a potem przeleciał srogim wzrokiem po klasie i uśmiechnął się szybko, na co kilka uczennic musiało powstrzymać piski. Minęły trzy tygodnie od rozpoczęcia roku szkolnego i Anthony miał już sporą kupkę wypracowań od na swoim biurku. Gdy tylko na nią spojrzał, ogarniała go ogromna niechęć do swojej pracy, ale wiedział, że w końcu będzie musiał się przełamać i przeczytać wypociny uczniów. Tymczasem miał przed sobą szósty rocznik Gryffindoru i Slytherinu.

- Dzisiaj... - Jego mocny głos rozniósł się po klasie. Spojrzał krótko na listę przed sobą i wstał, pewnym krokiem obchodząc biurko i siadając na nim. Czarne spodnie opięły się na jego udzie. - ...o pewnych stworzonkach, które zwą się Homunkulus. Ktoś może coś o nich wie?

Ręka Hermiony wystrzeliła w górę, nim ktokolwiek zdążył zastanowić się nad pytaniem. Profesor skinął na nią głową.

- Napotkałam się na ten termin przez przypadek. Homunkulus to istota, która miała powstać z mandragory wyrosłej pod nogami wisielca.

- Tak, dokładnie - potwierdził. - Dziesięć punktów dla Gryfinndoru. Zachęcam was do robienia notatek na tej lekcji. No dobrze, a teraz coś więcej. Homukulus to karzełki, małe człowieczki. W średniowieczu były dosyć popularne, że tak się wyrażę, ale z czasem zaczęły znikać, a powód tego był prosty. Ktoś się domyśla jaki?

Ręka Hermiony ponownie powędrowała do góry. Chwilę po niej, trochę niepewnie rękę podniosła Dafne. Siedzący w jednej ławce Harry i Lucas pisali do siebie liściki i starali się nie chichotać. Znajdująca się za nimi Alex usiłowała nie zerkać co chwila na Kiana, który przysiadł obok niej. Draco smętnie przesuwał piórem po kawałku pergaminu, nie słuchając lekcji, Teodor skupiał swój wzrok na nauczycielu lub posyłał zabójcze spojrzenia ku Kianowi, a Blaise i Pansy przyglądali się wszystkim bez żadnego wyrazu.

- Dafne?

- Wydaje mi się, że to dlatego, iż z czasem zaczęto coraz rzadziej wieszać osoby. Zaczęto stosować gilotyny i topory. Szubienice straciły swoją popularność.

- Dziesięć punktów dla Slytherinu. Tak, głównym powodem było, jak to określiła wasza koleżanka, stracenie szubienic na popularności. Alchemicy jednak zaintrygowani tym wszystkim, pragnęli stworzyć Homunkulusa w sposób sztuczny tak jak np. Kamień Filozoficzny, poprzez procesy transmutacji. Homunkulus miał wyglądać jak małe, pomarszczone dziecko. Dokładny opis procesu podaje nam słynny lekarz i badacz doktor Paracelsus. Ktoś wie, kim jest?

Tym razem to Alex pierwsza podniosła rękę.

- Alex?

- Lekarz i przyrodnik zwany ojcem medycyny nowożytnej. Jest autorem książki o truciznach, gdzie stwierdza, iż wszystko jest trucizną i tylko od dawki zależy czy dana substancja zaliczy się do trucizny, czy też nie. Miał też duży wkład w ziołolecznictwo. Opracował metody przetwarzania surowców roślinnych, by wydobyć z nich aktywny składnik. Wprowadził w życie takie terminy jak alkohol i gaz.

- Dodasz coś jeszcze?

- Wprowadził i opracował reguły dawkowania leków oraz uważał, że stworzył język węży.

- Piętnaście punktów dla Slytherinu – powiedział profesor Norton, uśmiechając się lekko w stronę Alex. Kian zerknął na nią kątem oka. – Temu doktorowi zawdzięczamy bardzo wiele. Wracając jednak, opis powstania Homunkulusa podaje nam Paracelsus. Transmutacja miała odbyć się poprzez umieszczenie nasienia w retorcie, rodzaju naczynia. Po czterdziestu dniach pojawiał się Homukulus, pozostawał on jednak niewidzialny. Następnie przez czterdzieści tygodni należało karmić go ludzką krwią. Efektem było powstanie człowieczka, podobnego do dziecka, małego i pomarszczonego. No dobrze, ale mamy takiego Homunkulusa i co z nim? Jakieś przypuszczenia? - Kilka osób podniosło ręce. - Teodor?

- Myślę, że one chciały dorosnąć w jakiś sposób.

- Tak, dziesięć punktów dla Slytherinu. Homunkulusy dążyły do osiągnięcia pełni człowieczeństwa, co oznacza również odsunięcie się i uniezależnienie od swojego stwórcy. Nie było to jednak możliwe, ponieważ Homunkulusy są istotą niedoskonałą. Istota ta wymyka się spod kontroli, a na końcu więdnie i umiera. Homunkulusy mają też dwie ważne cechy. Są po prostu agresywne i niebezpieczne. Większość alchemików jest spokojna i opanowana...

- ... chociaż patrząc na Alex, to można się zawieść – stwierdził Harry. Kilka osób parsknęło śmiechem, a Black obrzuciła go groźnym spojrzeniem.

- ... są więc ich dokładnymi przeciwieństwami – ciągnął dalej Norton. – Homunkulusy, które powstały z mandragor pod wisielcami w nieodpowiednich rękach stają się groźną bronią. Lubią siać chaos. Te prawdziwe Homunkulusy, tak jak i te sztuczne, dążą do osiągnięcia pełni człowieczeństwa, ale te prawdziwe jest bardzo trudno zabić. Ich życie zależy od spożywania czerwonego kamienia, głównego składnika kamienia filozoficznego. Czerwony kamień powstaje przez zamienienie się czerwonej cieczy w ciało stałe. Jest to substancja szczególnie trująca dla człowieka. Można też uwięzić Homunkulusa w kręgu z popiołu wierzby i wtedy spokojnie można go zabić. Te stworzenia mają jeszcze coś, o czym nie powiedziałem. Pewne umiejętności, każdy ma inną i nie wiadomo dlaczego. Przypuszcza się, że to zależy od rodzaju siły, magii i miejsca. A oto kilka z umiejętności: pożeranie wszystkiego, błyskawiczny atak, przemiana w wodę, przemiana w różne istoty, ekstremalna zwinność.

Norton ciągnął dalej swój wykład, zadając kolejne pytania, gdy Kian nachylił się ku Alex. Black poczuł, jak końcówki jego blond włosów smyrają ją w policzek.

- Dziwny facet, nie sądzisz? - zapytał.

- Bardzo fajny nauczyciel - odpowiedziała.

- Nie lubię go - stwierdził Kian twardo. - Wydaje się... fałszywy.

Alex zmarszczyła brwi i dopiero teraz na niego spojrzała. Twarz Kiana nie wyrażała zbędnych emocji. Wpatrywał się w Alex, świdrując ją swoimi błękitnymi oczami i czekając na odpowiedź.

- Według mnie najlepszy nauczyciel w szkole.

- Nie zwracasz uwagi na szczegóły Alex - odparł, uśmiechając się lekko.

- Może pan Moore zna odpowiedź na pytanie?! - zapytał głośno Norton. Kian uśmiechnął się lekko, w bardzo specyficzny sposób, który niepokoił i fascynował Alex.

- Myślę, że cztery.

Norton zmarszczył brwi, przyglądając się Kianowi i skinął głową.

- Tak, cztery dawki...

Kian ponownie pochylił się ku Alex.

- Nie zwracasz uwagi na szczegóły - powtórzył szeptem i po plecach Alex przelały się ciarki.

Pół godziny później po korytarzu rozniósł się dzwonek.

- Jako pracę domową poproszę jedną rolkę pergaminu, jako że te informacje są trochę nadprogramowe. Do zobaczenia - powiedział Norton.

Rozległo się szuranie krzesełek i tupot nóg, a potem wszyscy pośpiesznie opuścili salę, zadowoleni, że ostatnia lekcja tego środowego dnia, dobiegła końca. Tylko Alex miała przed sobą jeszcze przynajmniej dwie godziny w lochach. Gdy ona skierowała się do swojej pracowni, Harry i Lucas popędzili do dormitorium po miotły na trening Quidditcha. Nikt nie zauważył Draco, który niczym duch pomknął przed siebie.

Alex swoją pracownię opuściła dopiero trzy godziny później, kiedy poczuła niekontrolowane ssanie w żołądku. Pracowanie nad lekarstwem na wilkołactwo było trudne. Dziesiątki wykresów i wyliczeń potrafiły ją nawiedzać w snach, śmierdzące niewypały eliksirów przyprawiały ją o mdłości, gdy tylko wspomniała ów smród, a toksyczność niektórych wywarów mogłaby ją zabić, gdyby tylko Alex straciła swoją koncentrację.

Dumbledore zapewniał jej wszelkie wsparcie, podobnie jak profesor Slughorn, który był wyraźnie podekscytowany próbą młodej Black. Nauczyciel eliksirów uwielbiał tę dziewczynę, nie tylko ze względu na jej status, ale za geniusz, którym odznaczała się na jego lekcjach. W czwartej klasie Alex dołączyła do Klubu Ślimaka.

Zaraz po posiłku Alex udała się do biblioteki. Uśmiechnęła się przyjaźnie do pani Pince i powędrowała do Działu Ksiąg Zakazanych, do którego miała wstęp od początku roku. Pani Pince nie przyjęła dobrze takiego stanu rzeczy. Na jej nieszczęście tylko Dział Zakazany oferował Alex potrzebne pomoce naukowe w zakresie jej "projektu", toteż mogła tam wchodzić, kiedy tylko miała ochotę.

W skupieniu wiodła palcem po grzbietach książek, słysząc z oddali krótkie rozmowy uczniów, kiedy natrafiła na opasłą książkę, okręconą grubym łańcuchem. Gdy tylko jej dotknęła, książka wyleciała ze swojego miejsca, chociaż wcale nie powinno się to stać i upadła z brzdękiem na podłogę. Z między jej pożółkłych i luźnych kartek, na podłogę wypadła karteczka. Alex z krótkim sykiem, chwyciła obie rzecz.

Na karteczce drobnym druczkiem napisane było:

Odwaga, lojalność, kreatywność i spryt

Pomogą ci tę zagadkę rozwiązać w mig.

Niegdyś miejsca znane, ukryte zostać musiały,

By poczekać na czas upragnionej chwały.

Weź więc moje wskazówki i odejdź, póki godny jesteś.

Pierwszą z nich musisz poszukać w sercu swym

I zagrać w nim utwór, który sprawia sny.

Gdy to ci się uda, reszta pójdzie jak z płatka

I zostanie rozwiązana zagadka.

Alex zmarszczyła brwi. Obróciła kartkę. Tam była napisana krótka sekwencja nutowa. W jej głowie mimowolnie pojawił się delikatny zarys melodii.

W chwili impulsu schowała kartkę do kieszeni i odłożyła książkę na półkę, chociaż próbowała zajrzeć do środka. Niestety łańcuch nie chciał zejść ani siłą, ani groźbami, ani zaklęciami. Alex wychodząc z biblioteki, słyszała w głowie ów piękną melodię.



+++

Mam zamiar poświecić kilka następnych dni na napisanie paru rozdziałów tego FF. Liczę na wasz odzew w komentarzach :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

szablon wykonany przez oreuis
szablon wykonany przez oreuis