niedziela, 2 lipca 2017

Rozdział 7

Kiedy Alex dostała następnego poranka plan lekcji, z zadowoleniem stwierdziła, że na ostatnich dwóch godzinach czekają ją ukochane eliksiry. Niestety ten słoneczny poranek zaczynali od transmutacji.

- Uważaj na McGonagall - mówił szeptem Blaise do Kiana. - Jest bardzo cięta.

- Alex, z kim siedzisz? - zapytała Dafne, a Teodor spojrzał na Alex z nadzieją.

- Och, obiecałam Harry'emu, że będę z nim siedzieć - wyjaśniła.

- I kolejny rok z rzędu McGonagall będzie dostawać spazmów przez wasze gadanie - stwierdził Draco, wywracając oczami. - Ale w sumie to dobrze. Jej uwaga będzie się skupiać na was, a reszta będzie mogła robić, co im się żyw nie podoba.

- Wiem, że bardzo przeżywasz fakt, że nie jesteś ciągle w centrum uwagi Draco - odparła Alex - ale nie musisz mi z tego powodu dziękować. Chyba nie upadłeś aż tak nisko? - Zaśmiała się szczerze, co i zrobiła reszta. Następnie wzrok Alex przeniósł się na Kiana. - McGonagall się nie przejmuj. Podliż się jej na lekcjach przez następny tydzień, a będzie cię lubić.

- Zapamiętam to sobie - powiedział, uśmiechając się do niej lekko.

Znaleźli się pod klasą, gdzie zebrała się już grupka uczniów.

- Hej Alex - przywitała się z nią Hermiona.

- Hej. Poznajcie Kiana. Kian, to jest Harry, Hermiona, Ron i mój brat Lucas.

Ron zlustrował Kiana spod przymrożonych oczu z niemrawą miną, za co Hermiona uderzyła go w ramię.

- Ron, nie ładnie tak się w kogoś wgapiać!

- Wybacz stary, ale z natury jestem uprzedzony do Ślizgonów - odparł Ron, co Kian skomentował krótkim śmiechem.

- Jeśli nie jesteś głupi i zapatrzony w siebie jak Malfoy to myślę, że się dogadamy - powiedział Harry, wyciągając rękę do Kiana, a on ją uścisnął. - Chyba że grasz w Quidditch i masz zamiar grać w drużynie. Wtedy też cię nie polubię.

- Nie pasjonuję się Quidditchem - przyznał Kian.

- No to fajnie - stwierdził Harry na luzie.

- Ja nie mam nic do Ślizgonów - powiedział Lucas, ściskając dłoń Kiana. - Cała moja rodzina była w Slytherinie, tylko ja i ojciec się wybiliśmy.

- I Tonks - dodała Alex.

- I Tonks - powtórzył Lucas.

Kian wzruszył ramionami na to wyznanie i pojawiła się profesor McGonagall, wpuszczając ich do klasy. W czasie gdy Harry i Lucas teatralnie pobili się o ostatnią ławkę pod oknem, zajął ją Draco z Teodorem. Harry i Alex musieli się więc zadowolić przedostatnim miejscem w środkowym rzędzie, a Lucas ławką przed nimi. Profesor McGonagall powiodła surowym spojrzeniem po swoich uczniach.

- Cieszę się, że aż tylu z was zdało SUMA z transmutacji na pozytywną ocenę. Od tego roku wchodzimy na zaawansowane czary. Mam nadzieję, że jesteście świadomi ciężkiej pracy, która was czeka przez następne dwa lata. Jeśli wszystko jest jasne, to otwórzcie podręczniki na stronie jedenastej i zapoznajcie się z pierwszą stroną nowego tematu. Za chwilę przejdziemy do praktyki.

Alex westchnęła ciężko, czując, że będzie transmutacji poświęcać bardzo wiele czasu, a potem odwróciła swoją głowę i jej spojrzenie napotkało spojrzenie Teodora. Ten uśmiechnął się do niej lekko, a ona nieświadomie zrobiła to samo. Gdy jej wzrok przeniósł się w bok, dostrzegło tylko Kiana, odwracającego swoją głową.



**

To nie był udany dzień dla Alex. Najpierw wszystko wlekło się tak wolno, jakby ktoś rzucił na szkołę zaklęcie spowalniające, potem Teodor zaczął się dziwnie zachowywać, co tylko denerwowało Alex. Koło południa Malfoy wkurzył ją tak, że o mało nie walnęło go w twarz, a po ostatniej lekcji była świadkiem jak Harry i Hermiona się kłócą. To nie było wymarzone rozpoczęcie roku szkolnego. Nic więc dziwnego, że kiedy Alex weszła do pracowni eliksirów, poczuła ulgę.

- Dzień dobry - przywitała się z siedzącym za biurkiem profesorem Dumbledorem.

- Witaj Alex. Jak pierwszy dzień roku szkolnego? - zapytał dyrektor z lekkim uśmiechem.

- Bywały lepsze - przyznała, a Dumbledore zacmokał z troską.

- No dobrze, w każdym razie witam cię na twoich zajęciach z eliksirów. Obmyśliłem trochę program dla ciebie i...

- Pan wybaczy, że przerwę - wcięła się w zdanie. Dumbledore spojrzał na nią zaskoczony. - Tak sobie ostatnio myślałam, że skoro i tak przerobiłam już cały materiał aż do siódmej klasy, to właściwie nic bym nie straciła, gdybym mogła się zająć swoją małą... umm... filozofią.

- Małą filozofią? - powtórzył zaciekawiony.

- Kiedy byłam w Nowym Jorku na Expo, swoją drogą ma pan pozdrowienia od Nicolasa Flamela i Severusa Snape'a, w dziale alchemii natknęłam się na próby wynalezienia lekarstwa na wilkołactwo. Mam dużo książek na ten temat, w środku jest dużo teorii i przemyśleń... To wszystko jest bardzo interesujące i... Nie oszukujmy, chciałabym spróbować. Jestem zdania, że mogę to zrobić.

Długą chwilę Dumbledore milczał wymownie i Alex miała obawy, że dyrektor po prostu ją wyśmieje, ale ten uśmiechnął się delikatnie, kiwając lekko głową.

- Mam rozumieć, że chciałbyś przeznaczyć swoje lekcje eliksirów na szukanie lekarstwa na wilkołactwo? – zapytał z lekką nutką niedowierzania w głosie.

- No tak... ale jeśli się pan nie zgadza to okay, rozumiem.

- Nie zgadzam się? Alex, ja się zgadzam! Wiedziałem, że jesteś bardzo ambitną dziewczyną, ale teraz... Znacznie przewyższyłaś moje mniemanie o tobie. Jestem zachwycony. - Alex poczuła się, jakby miała się zarumienić przez te słowa. - No dobrze Alex, ale musimy umówić parę spraw. Czego potrzebujesz?

- Na pewno chciałabym własną pracownię, o ile jest taka możliwość...

- Oczywiście.

- ...i składniki. Na razie nie wiem, co będzie mi potrzebne. Zacznę od jednego nieudanego przepisu, a potem się zobaczy. Byłabym wdzięczna, gdyby wszystko, co będzie mi potrzebne do przyrządzenia, znalazło się w zasięgu mojej ręki. Mogę nawet dawać na to pieniądze. Tata nie powinien mieć nic przeciwko wydawaniu rodzinnego majątku. Uwielbia to robić.

- Takie rzeczy są finansowane przez ministerstwo - wyjaśnił Dumbledore. - Ustawa mówi, że każdy może skorzystać z dofinansowania, ale jeśli po pewnym czasie nie będzie rezultatów, ministerstwo się wycofa. - Alex pokiwała głową. - Załatwię ci wszystko na poniedziałek Alex.

- Dziękuję - powiedziała.

- No dobrze, ale chyba nie zmarnujemy dzisiejszej lekcji. Przygotowałem dla ciebie przepis na bardzo niesamowity eliksir. - Podał je cienką książkę z przepisem. - Właściwie to trucizna, ale jej skutki zawsze mnie fascynowały.

Alex zerknęła na składniki i działanie i uśmiechnęła się lekko. Przy pomocy profesora Dumbledore'a zabrała się do warzenia Eliksiru z Czerńca.

Kiedy dwie godziny później opuszczała pracownię, czuła się szczęśliwa i wypoczęta. Wszelkie zmartwienia związane z pierwszym dniem szkoły ulotniły się niczym para nad wrzącym kociołkiem i teraz Alex, zmierzając przed siebie, uśmiechała się delikatnie.

- Hej Black.

Przestraszona drgnęła i spojrzała na Williama. William Knight był najlepszym przyjacielem jej brata i kuzyna, o rok starszym od niej Ślizgonem. Jego uroda była tak nieskazitelna, że aż niemożliwa. Był wysoki i chudy, ale nie kościsty. Kwadratową szczękę miał lekko podłużną, zawsze ogoloną, nieskażoną przez żadną krostkę, rankę czy bliznę. Różowe usta zazwyczaj układał w prostą linę, ale kiedy się uśmiechał... Alex nigdy nie widziała człowieka o tak tajemniczym, ale zarazem pięknym uśmiechu. Nawet nowo poznany Kain nie dorównywał w tym Williamowi. Brązowe włosy, z przodu rozdzielone na dwa, nonszalancko opadały mu na czoło, a piwne oczy zdawały się wiedzieć więcej niż inni.

- Witaj Williamie - odparła. - Co słychać?

- Dokąd pędzisz?

- Przed siebie - powiedziała, śmiejąc się lekko. William nie spuszczał z niej swojego spojrzenia, a przy tym uśmiechał się delikatnie. - Stało się coś?

- Nie. Chciałem tylko potwierdzić plotki, które do mnie dotarły. - Alex uniosła lekko jedną brew. - Podobno masz nauczanie indywidualne w eliksirach. To prawda?

- Tak, to prawda - odpowiedziała.

- Nie powiem Black, ale bardzo mnie to zaskoczyło. Oczywiście jesteś utalentowaną kobietą, ale nie sądziłem, że Dumbledore zbierze się na taki gest. Miałaś już pierwsze zajęcia? Jak wyglądają?

- Jak normalne zajęcia, ale bardzo zaawansowane - odpowiedziała. Nie chciała nikomu mówić, czym będzie się zajmować przez najbliższy czas. - Wiesz... więcej teorii, więcej praktyki, więcej składników, więcej trzeba myśleć.

- Czyli ogólnie więcej roboty - sprostował William.

- Tak, dokładnie tak.

Było między tą dwójką wiele sprzeczność i było to widać na pierwszy rzut oka. Kiedy Alex poruszała się szybko, wiele gestykulowała i mówiła, William poruszał się wolno i z arystokratyczną gracją, nie ruszał za wiele rękoma, wolał słuchać i patrzeć, niż mówić, co często przekładało się na to, że wiedział więcej niż inni.

- A ten nowy Kian - ciągnął rozmowę - co o nim myślisz?

- Wydaje się fajny - odpowiedziała. - Trochę tajemniczy, ale przecież jest nowy. Na pewno niedługo wszyscy poznamy go bardziej. A co, zazdrosny?

- Och, ja nie - odpowiedział William, pogłębiając przy tym swój uśmiech. - Ale Teodor bardzo. Kian nie może przestać na ciebie patrzeć, co tylko denerwuje twojego adoratora.

Alex odetchnęła ciężko. William miał rację. Kian od wczoraj nie odrywał od niej wzroku, co tylko denerwowało Teodora, ale Alex nie chciała nic ku temu zaradzać. Nie znała tak dobrze Kiana, by rzucać mu się w ramiona, a Teodor... Teodor był po prostu sobą i wpływał na Alex w niewytłumaczalny dla niej sposób, co ją do niego przyciągało i jednocześnie odpychało.

- To nie mój problem - odpowiedziała natychmiast. - Nie jestem zainteresowana ani jednym, ani drugim.

Przystanęła, co i zrobił Williama, który śmiejąc się lekko w bardzo charakterystyczny sposób, podszedł niebezpiecznie blisko niej.

- To tylko kwestia czasu droga Alex - powiedział, delikatnym ruchem dłoni zakładając kosmyk jej włosów za ucho i Alex poczuła, jak jej serce przyśpiesza swoje bicia - aż któregoś dnia dostrzeżesz w kimś coś więcej. Jesteś mądra, więc jesteś tego świadoma.

- Do czego zmierzasz?

- Ja? Do niczego - odpowiedział, robiąc krok w tył. - Chcę cię tylko ostrzec, że wcale ten Kian mi się nie podoba. Uważaj na niego.

I nim Alex zdążyła odpowiedzieć, wyminął ją i odszedł, pozostawiając po sobie tylko nutkę piżmowych perfum. Ledwo zniknął jej z oczu, a odetchnęła głęboko i rozluźniła napięte mięśnie. Nie wiedziała, co myśleć na temat Williama i jego ostrzeżenia.



+++

Z opóźnieniem, ale jest!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

szablon wykonany przez oreuis
szablon wykonany przez oreuis