środa, 26 lipca 2017

Rozdział 10

Noc oblała już mury Hogwartu, ale to nie przeszkadzało Alex, by wymknąć się na zewnątrz i trochę pomyszkować. Po tak zwariowanym dniu, jaki przyszło jej mieć dzisiaj, marzyła tylko o tym, by odkryć, co kryją w sobie tajemnicze nuty. Przemknęła po cichu do salki muzycznej i zamknęła się w niej. Jej wzrok mimowolnie wylądował na starym pianinie, które stało w kącie.

Alex ostrożnie usiadła na stołku i po chwili wielkiej niepewności zaczęła delikatnie i powoli wciskać kolejne klawisze. To była krótka, ale bardzo piękna melodia i brzmiała tak, jak wyobrażała to sobie Alex. Kiedy utwór się kończył, ona grała go od nowa i od nowa, pochłaniając się w sieć dźwięków.

Nagle Alex zamarła przerażona, jakby ktoś położył jej rękę na ramieniu. Zdawało się jej, że pianino nagle zaczęło świecić białym blaskiem. Zagrała utwór jeszcze raz i jeszcze raz, tym razem nie przymknęła oczu. Uporczywie wpatrywała się w pianino, gdy...

Między klawiszami pojawiła się oślepiająca biel, a im dłużej Alex grała, tym biel narastała. W końcu, gdy wydawać się mogło, że jaśniej już nie będzie, światło zgasło nagle, klawisze stały się głuche, a z bocznej ścianki pianina zaczęło się coś wysuwać. Alex przestała grać, rozejrzała się wokół podekscytowana i sięgnęła po niewielkie zawiniątko. Był to kawałek pergaminu i złoty łańcuszek z rubinową zawieszką. Wyglądało to tak, jakby jego reszta została brutalnie odcięta.

Rozwinęła pergamin.

Jedna część już za tobą, znajdź jeszcze siedem!

Kimkolwiek jesteś, dobrze ci idzie!

Ukryta wśród murów komnata historię miłosną skrywa.

Miłość jest jednak czasami nieszczęśliwa.

Lecz tobie szczęście dopisze, gdy ją znajdziesz

I kolejny element układanki odnajdziesz!

Alex przygryzła dolną wargę. Nie wiedziała, dokąd ją to wszystko zaprowadzi. Nawet nie wiedziała, czy to, co robi, jest dobre, ale pragnęła podążać dalej tymi wskazówkami, do samego końca, gdziekolwiek on będzie.

Schowała pergamin, łańcuszek zawiesiła na szyi i opuściła salkę muzyczną szkolnego chóru. Była już w lochach, tuż przy przejściu do Pokoju Wspólnego Slytherinu, gdy usłyszała za sobą znajomy krzyk.

- Black! – Ku niej kroczyła profesor McGonagall. – A co to za nocne wyjścia?

- Żadne wyjścia, pani profesor. Raczej wejścia. Wchodzę i już mnie nie ma.

- Nie żartuj sobie ze mnie, Black. Nie wiem, gdzie byłaś, ale Slytherin traci trzydzieści punktów i jutro masz u mnie szlaban o szóstej wieczorem.

- Ale proszę pani ja mam eliksiry!

- Trzeba było wcześniej o tym pomyśleć Black - odparła twardo profesorka. - Do środka, już!

Alex chciała coś jeszcze powiedzieć, ale uznała, że nie warto i przedostała się do Pokoju Wspólnego Slytherinu. Przejście się za nią zamknęło, przeszła parę kroków, a potem dostrzegła Dracona Malfoy'a na fotelu, wpatrującego się w dogasający ogień w kominku. Jego twarz wyrażała głębokie zamyślenie.

- Draco? - zapytała, podchodząc bliżej. Draco drgnął i spojrzał na nią. - Czemu nie śpisz?

Wzruszył ramionami.

- Nie mam ochoty. Gdzie byłaś?

- Na spacerze – odparła wymijająco. – A na koniec dostałam szlaban, więc można zaliczyć tę noc do udanych – zaśmiała się. Kąciki ust Draco drgnęły lekko. – Stało się coś?

- Nie, Black, nie stało się. Po prostu arystokratyczny dupek Draco Malfoy ma pewien problem na głowie, więc idź sobie i daj mi w spokoju pomyśleć - warknął lekko. Brwi Alex uniosły się do góry.

- Hmm, dobrze wiedzieć, że nawet arystokratyczny dupek Draco Malfoy miewa problemy, ale niech arystokratyczny dupek Draco Malfoy ma świadomość, że nie musi mieć tych problemów sam. Masz kumpli, a nawet mnie, jeśli będzie taka potrzeba.

Draco spojrzał na nią dziwnie, jakby coś nagle przyszło mu na myśl, a potem pokręcił głową, odwracając wzrok. Alex westchnęła ciężko i poszła do siebie. Gdy tylko położyła się na łóżku, Dżudżu wskoczyła na pościel i zwinęła się w kłębek. Alex podrapała małpkę za uszkiem i zamknęła oczy. Po chwili zasnęła.



+++

Rano Alex dostała obszerny list od Syriusza, który jasno mówił, że może zaufać staremu ojcu i powiedzieć mu wszystko, nawet najstraszniejszą prawdę. Listy od Syriusza dostał też Chris i Lucas. Alex zajęło pięć sekund przeanalizowanie całej sytuacji.

Remus powiedział tacie, że wypytuje go o wilkołactwo - myślała. - Zaniepokoił się, więc wysłał list do mnie. W liście do Chrisa musiał napisać, by miał mnie na oko, skoro ten zerka na mnie co chwila. W liście Lucasa nie było nic ważnego, bo nawet się nie przejął. Zresztą, on nigdy się nie przejmuję. Muszę więc...

Wstała szybko, dezorientując tym siedzące naprzeciw niej Dafne i Pansy i stanowczym krokiem skierowała się ku Chrisowi. Usiadła obok niego i trzy pary oczu skierowały się na nią.

- No, dobra, co ci napisał? - zapytała bez owijania w bawełnę.

- Napisał kto? - Chris strzelił głupa.

- Ojciec. O mnie. Tobie. Nie udawaj głupiego Chris, wiem, kiedy kłamiesz.

Chris wymienił porozumiewawcze spojrzenia z Nathanielem i Williamem.

- Cóż, może mi coś napisał - przyznał. - Ale to nie jest coś, czym powinnaś się przejmować.

- Dobrze, nie chcesz, nie mów, sama sobie przeczytam.

Pomachała Chrisowi przed nosem listem, który sprytnie wyciągnęła z jego szaty. Na jej twarzy pojawił się tryumfalny uśmiech, na jego czyste niedowierzanie. William i Nathaniel parsknęli śmiechem.

- Alex, oddaj - powiedział twardo Chris, wyciągając przed siebie rękę.

Alex pokazała mu język i szybko przeczytała krótką notkę.

- To nie do pomyślenia! - oburzyła się. - Nie szukam takiego niebezpieczeństwa! Powiedz ojcu, że szukam odpowiedzi na pytania dotyczące moich lekcji eliksirów, a nie chciałam mówić o tym wprost Remusowi, bo bałam się, że go urażę.

I rzucając list, odeszła zamaszyście.

- Gdybym mógł się wtrącić - William odezwał się niepewnie. - Alex jest... silną i niezależną kobietą, a przy tym bardzo mądrą. Bardziej powinniście się martwić o ludzi w jej otoczeniu, a nie o nią.

- On ma rację - odparł Nathaniel, a Chris spiorunował go wzrokiem.

- To moja siostra!

- I właśnie dlatego, bardziej powinieneś jej ufać - powiedział William i na tym rozmowa się ucięła.



+++

Równo o szóstej Alex niechętnie zjawiła się na szlabanie. Miała nadzieję poświęcić to popołudnie na obliczeniach dawek składników, tymczasem wylądowała w gabinecie profesor McGonagall. O dziwo nie była sama.

- Nareszcie - powiedziała profesorka, widząc Alex. - Pan Nott będzie ci towarzyszył, a teraz chodźmy – zarządziła.

Idąc korytarzem, Alex zerkała na Teodora z lekkim niedowierzaniem. Nagle ów szlaban stał się dwa razy gorszy, a kiedy dotarli do Izby Pamięci, gdzie zostały im odebrane różdżki, a wręczone szczotki i płyny, nawet trzy razy gorszy.

Nic nie mówiąc, zabrali się za czyszczenie poszczególnych pucharów i medali. Wśród ciszy dało się usłyszeć tylko skrobanie szczotek i ciche przekleństwa Alex rzucane pod nosem.

- Więc... za co te szlaban? – zapytał po dłuższej chwili Teodor, kątem oka zerkając na swoją towarzyszkę. Alex rzuciła mu krótkie spojrzenie i wróciła do szorowania.

- Włóczenie się w nocy po zamku - wymruczała. - A tobie, za co się dostało?

- Chciałem rano kopnąć Norris w dupę. Prawie mi się udało, ale pojawił się Filch.

Alex rzuciła krótkie i mało wyjaśniające "mhm" i między nimi ponownie zawitała cisza. Teodor zerkał co chwila na Alex, a Alex powstrzymywała się, by nie robić tego samego. Dziwnym sposobem jej ciało potrzebowało w tym momencie atencji Notta.

- Brakuje mi ciebie na eliksirach - wyznał. - Teraz Hermiona zbiera wszystkie laury. Nie, żebym coś do niej miał... Jest bardzo mądra, ale wolałem słuchać twojego głosu i patrzeć na twoją skupioną twarz, kiedy pochylałaś się nad ko...

- Przestań! - Alex zmusiła się do cichego warknięcia. - Nic więcej nie mów.

Ale Teodor nie miał zamiaru się zamknąć.

- Mogłabyś mi jutro sprawdzić esej na eliksiry? - zapytał.

- Mogłabym - odpowiedziała krótko. - Co właściwie teraz macie?

- Eliksir Wiggenowy.

- Prościzna.

- No tak – sapnął Teodor, przecierając ręką spocone czoło. – Dla ciebie wszystko, co związane z eliksirami jest proste, ale sama musisz przyznać, że eliksir Wiggenowy jest trudny, a rolka pergaminu to za dużo.

- Czy ja wiem – odparła, wzruszając ramionami. – Wystarczy uważnie czytać, ale jeśli tak bardzo ci zależy, to owszem, eliksir Wiggenowy jest bardzo trudny. – Sarkazm w jej głosie był aż nadto wyczuwalny. Teodor prychnął.

- Dlaczego mnie nie lubisz, Alex?

Alex zamarła ze szczoteczką w połowie drogi do złotego medalu i zaskoczona spojrzała na Teodora, który również przerwał polerowanie i teraz natrętnie wpatrywał się w dziewczynę.

- Nie nie lubię cię, Teodor.

- To dlaczego odnoszę inne wrażenie? - zapytał. Nagle wydał się Alex jakby zły... Na nią. - Nie jesteś mi obojętna, dobrze o tym wiesz, a tak bardzo mnie olewasz. Myślisz, że to nie boli? Dla twojej wiadomości czasami boli w cholerę.

I w swej wściekłości połączonej ze smutkiem Teodor wrócił do pracy. Nawet nie spojrzał na Alex, która w pełnym szoku, zamarła w bezruchu. Poczuła dziwne ukucie w sercu. Rzadko czuła coś takiego. Czyżby było jej przykro? Westchnęła ciężko.

- Przepraszam - powiedziała jedynie i również wróciła do pracy.

Teodor na nią spojrzał, teraz zły na siebie o ten głupi wyskok i nie powiedział już nic. Ani on, ani ona nie odezwali się nawet słówkiem, aż do przyjścia profesor McGonagall, która oznajmiła, że ich szlaban się zakończył.

Alex wystrzeliła do przodu niczym rakieta i zatrzymało ją dopiero silne pociągnięcie za rękę, bo wołanie Teodora zignorowała.

- Posłuchaj, naprawdę mi przykro, ale chyba nie mogę ci dać tego, czego byś chciał. Wiem, że źle cię traktuję, ale tak funkcjonuję i nie potrafię nic na to poradzić.

Jego błękitne oczy wyrażały coś dziwnego. Dopiero uśmiech Teodora ujawnił Alex, że jest on rozbawiony.

- Ty się boisz? - powiedział, a Alex się otrząsnęła. - Boisz się uczuć.

- Nie bądź głupi - odpowiedziała.

- Ta siejąca postrach i szacunek Alex Black boi się uczuć - powtórzył, podchodząc bliżej niej. Alex się nie cofnęła. - Merlinie, zaskoczyłaś mnie.

- Zaskoczyłam? - powtórzyła.

- Tak, bo myślałem, że jesteś zbyt perfekcyjna, by być ludzką istotą, a ta drobna skaza na twoim ciele sprawiła, że moja uczucia względem ciebie tylko się powieliły.

- A co czujesz? - zapytała. Chociaż po jej twarzy nie było tego widać, wewnątrz cała się trzęsła, gdy Teodor nachylał się ku niej. Uporczywie wpatrywała się w jego błękitne oczy.

- Coś mocnego - wyszeptał tak, że tylko ona by usłyszała i pocałował ją. Nie natarczywie, nie brutalnie. Właściwie lekko musnął jej usta, ale było coś w tym subtelnym zetknięciu ust, co wywołało dziwne odczucia zarówno u niego, jak i u niej.

Alex drgnęła, cofnęła się o krok. Uraczyła Teodora jednym niewiele wyjaśniającym spojrzeniem i kręcąc głową, odeszła. Teodor stał jeszcze chwilę w miejscu, czując pogrążające go w rozpaczy zawiedzenie, a potem również odszedł.

Kilka chwil później, w tym samym miejscu, Harry i Lucas wyskoczyli spod niewidki.

- Wpieprzę mu, gdy tylko go zobaczę - powiedział Lucas, zaciskając mocno pięść. - Jak on śmiał, pocałować moją siostrę!

Harry zaśmiał się krótko.

- Daj spokój. Hermiona mi ostatni powiedziała, że dużo osób w szkole shippuje Alex i Teodora.

- Shippuje? - powtórzył głupio Lucas.

- Shipować, czyli popierać ideę związku pomiędzy jakąś parą postaci, fikcyjnych lub prawdziwych.

- Od kiedy ty taki mądry jesteś? - zapytał Lucas, a Harry ponownie się zaśmiał.

- Wiem, że w niczym ci to nie pomoże, ale ja też ich "shipuję".

- I ty Brutusie przeciwko mnie?

- Jaki Brutus, jestem Harry!

- O Merlinie - sapnął ciężko Lucas i odszedł, kiwając głową z niedowierzania. Harry rzucił się za nim, a peleryna niewidka zatrzepotała ostrożnie.

Gdy tylko ta dwójka zniknęła za zakrętem, z pobliskiego cienia, niczym mara, wyłoniła się wysoka postać. Był to Kian. Ściągnął on ze swojej głowy kaptur, ukazując tym samym dziwny grymas na swoich ustach i bezszelestnie odszedł, pogrążając się w swoich własnych przemyśleniach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

szablon wykonany przez oreuis
szablon wykonany przez oreuis