piątek, 28 lipca 2017

Rozdział 14

Alex spędziła wolną sobotę w pracowni, a niedzielę poświeciła na naukę eliksirów z Chrisem, Nathanielem i Williamem. Dla tej trójki był to ostatni rok w szkole. Na początku czerwca przyjdzie im napisać OWUTEMY i Nathaniel stwierdził, że jeśli chce zdać, a przede wszystkim zdobyć dobrą posadę w Ministerstwie, musi napisać najważniejsze przedmioty na minimum Powyżej Oczekiwań. Także zmuszał swojego kuzyna i przyjaciela do wspólnej nauki już od września, a Alex z wielką chęcią poświęcała im swój czas.

Mimo iż weekend Alex zaliczyła do udanych, w poniedziałek stało się coś, co kompletnie wybiło ją z rytmu.

Było już po lekcjach, kiedy bardzo wolnym krokiem szła przez korytarz, czytając książkę, którą chwilę temu wypożyczyła z biblioteki. W końcu w Dziale Ksiąg Zakazanych znalazła tytuł, który być może pomoże jej w dopracowaniu eliksiru. Idąc tak, pochłonięta przez lekturę, nie zauważyła, że na drugim końcu korytarza pojawił się Kian. Dopiero kiedy się minęli, a on złapał ją za łokieć, oderwała swój wzrok od tekstu.

- Co się dzieje? - zapytała, widząc jego poważną minę.

- Później ci wytłumaczę, nie możesz tu teraz być - powiedział i pociągnął ją do przodu. Alex się nie opierała. Dała się ponieść Kianowi i wepchnąć do najbliższego schowka. Kian wlazł tuż za nią i przymknął drzwi tak, że drobna poświata światła, wlatywała przez szparę.

- Kian, co u licha? - zapytała.

- Cii, nic nie mów - odparł, uważnie wyglądając za szparę.

Alex czuła się niezręcznie. Jak wszystkie schowki w szkole, ten również był wyjątkowo mały. Ciała jej i Kiana były więc niebezpiecznie blisko siebie. Czuła ciepło bijące od chłopaka, ale on kompletnie nie przejmował się tą sytuacją. Bardziej obchodziło go to, co dzieje się na korytarzu.

- Co ty...

Kian obrócił swoją głowę gwałtownie w stronę Alex i przystawił swój długi palec do jej ust. Pokiwał głową, by nic nie mówiła.

Alex nie wiedziała, o co chodzi, ale nie odezwała się już ani słowem i dobrze, bo za drzwiami rozległy się kroki. Ktoś mówił:

- Nie, to niedobrze, bardzo niedobrze. On węszy.

Alex rozpoznała w mężczyźnie profesora Nortona.

- Dlaczego? Dlaczego? Kim on jest? Zagraża mu? Popiera?

Spojrzała na Kiana, ale ten z zamkniętymi oczami wsłuchiwał się w głos.

- Kim jest? Kim on jest? I co wie?

Profesor najwyraźniej przystanął i milczał chwilę, a kiedy się odezwał, z jego ust poleciała wiązanka przekleństw, o których znajomość Alex by go nigdy nie podejrzewała. Ale zamilkł równie szybko, co się odezwał. Rozległy się kolejne kroki.

- Ty... - powiedział do kogoś Norton. - Ty też musisz coś wiedzieć.

- Nie wiem, o czym pan mówi profesorze.

Alex ze zdziwieniem rozpoznała w drugiej osobie Williama. Teraz już też nasłuchiwała uważnie i nawet nie przeszkadzała jej bliskość Kiana.

- Nie kłam Williamie. To wszystko... Znam twój sekret. Wiem o tobie wszystko.

- Jesteś tego taki pewien? - zapytał William z wyraźną kpiną w głosie. - Bo ja jestem zdania, że nie wiesz o mnie nawet połowy.

Norton roześmiał się gardłowo.

- Proszę cię, nie rozśmieszaj mnie. Jestem w tej szkole tylko dla ciebie. To dzięki mnie odkryłeś prawdę. Robisz złe rzeczy Williamie. Złe rzeczy, które popiera wiele osób, ale na razie jest ich za mało, by móc powiedzieć to głośno.

- Nie wiem, o czym tym u licha gadasz - wysyczał William.

- A ja myślę, że wiesz - odparł Norton z wyraźnym tryumfem w głosie. - Wiesz doskonale. Zapewniam cię, że nie musisz się martwić, nikomu nie powiem, a przynajmniej nie teraz. Niedługo, jak jeszcze troszkę podrośniesz, wykorzystam cię.

Teraz to William się roześmiał.

- Jakiś ty głupi - powiedział. - Zbyt głupi, by dostrzec, kto jest marionetką w czyich rękach. Wybacz profesorze, ale śpieszy mi się.

- Któregoś dnia się przekonasz, ale wtedy będzie za późno! - zawołał jeszcze Norton i nastała cisza.

Alex dyszała ciężko. Obaj mężczyźni odeszli. Spojrzała na Kiana.

- O co w tym chodziło? - zapytała szeptem.

- Norton wie o czymś, co dotyczy Williama - powiedział krótko. - Manipuluje nim, a William udaje, że to nieprawda.

- Ale co to za coś?

- Tego próbuję się dowiedzieć. Od kilku tygodni Norton zachowuje się bardzo dziwnie. Myślę, że już na początku roku było coś z nim nie tak, ale ostatnio to się nasiliło. William jest zaś chodzącą zagadką. Chciałem z nim kiedyś pogadać, ale mnie spławił.

- Jest nieufny wobec ludzi - powiedziała natychmiast Alex. - Nawet Chrisowi i Nathanielowi nie mówi wielu rzeczy, a są jego przyjaciółmi.

- To oznacza, że musi mieć powód, by być skrytym.

- Albo taka jest jego natura - odparła. - Czy możemy już teraz wyjść? Ciasno tutaj.

Zrobiła krok w bok, ale Kian złapał ją za rękę i przyciągnął bliżej siebie. Serce Alex zabiło mocniej, kiedy ich czoła się zetknęły, a na swojej twarzy poczuła jego ciepły, miętowy oddech.

- Nie idź. Lubię, kiedy jesteś tak blisko - powiedział.

- Merlinie... - wysapała. - Kian daj sobie spokój, wychodzę, teraz. - Ale kiedy chciała się ruszyć, on przyciągnął ją jeszcze bliżej siebie. - Na litość boską, co z wami chłopami jest ostatnio nie tak? Zachowujecie się wszyscy gorzej niż Pansy, kiedy ma okres.

Kian zaśmiał się rozbawiony z tego porównania.

- Widzisz słodka Alex, tu nie chodzi o nas, a o ciebie.

- O mnie? - zapytała zdumiona. - Czemu niby o mnie? I czy możesz się trochę ode mnie odsunąć?

- Tak, o ciebie - odpowiedział, jak na złość przysuwając się jeszcze bliżej niej. Jego nos ostrożnie przejechał po jej zaróżowionym z emocji policzku, a wąskie usta czule szeptały tuż przy uchu. - Bo to ty sprawiasz, że mężczyźni wokół ciebie wariują, tracą zmysły i kontrolę nad swoim ciałem. - Alex oblał dreszcz. - Jesteś niesamowita Alexandro Black.

Pocałował ją, co kompletnie zaskoczyło Alex. To było gwałtowne i nagłe, pełne dziwnych uczuć, być może nawet i żądzy przesyłanych ze strony Kiana. To nie było lekkie muśnięcie warg jak w przypadku Teodora. To było mocne i silne, jakby Kian nie akceptował odmowy w tym momencie i w prawdzie tak było.

Alex oszalała. Nagle stała się tak zdezorientowana, że nie wiedziała, co ze sobą począć. Ostatkami zdrowego rozsądku odepchnęła od siebie Kiana i wyszła, retorycznie pytając z wyrzutem:

- Dlaczego ty też musiałeś to zrobić?

- Alex! - zawołał za nią, ale Alex znalazła się już blisko jednego z tajnych przejść znanego tylko huncwotom i zniknęła w nim, zostawiając Kiana za plecami. Wylądowała na korytarzu na trzecim piętrze, przebiegła jeszcze kawałek i znalazła się w Łazience Jęczącej Marty. Była tak zdezorientowana, że gdy tylko wpadła do łazienki, a w środku zobaczyła mężczyznę, krzyknęła krótko.

- Na brodę Merlina, Alex, ale żeś mnie wystraszyła - powiedział William. - Wszystko w porządku?

- Mhm - odpowiedziała, kiwając głową. Nie spodziewała się tu nikogo spotkać, a zwłaszcza Williama. - Co tutaj robisz? To damska łazienka.

- Wiem, ale ta damska łazienka potrafi zagwarantować odrobinę ciszy i spokoju. Na pewno nic ci nie jest? Wyglądasz na roztrzęsioną.

Alex potarła ramię. Przeszywające spojrzenie Williama było paraliżujące, a w połączeniu z miną na jego twarzy, tworzyło dziwną mieszankę.

- Nic mi nie jest - zapewniła go - ale tobie musi coś być, skoro potrzebowałeś ciszy i spokoju.

William uśmiechnął się lekko, przejeżdżając dłonią po brzegu kamionkowej umywalki.

- Mam mały problem - przyznał, a jego głos wydał się Alex bardzo dziwny. Tajemniczy. - Nie jest to nic, czym musiałabyś się przejmować.

- Możesz mi powiedzieć wszystko - przypomniała mu. - Zawsze cię wysłucham.

William uśmiechnął się do niej, a jego szare oczy przybrały ciepły wyraz. Wolnym krokiem podszedł bliżej Alex, przy okazji splatając swoje dłonie za tułowiem.

- Jest pewna dziewczyna - powiedziała i Alex wytrzeszczyła na niego swoje oczy. - Bardzo ją lubię, jest w moim typie, ale obawiam się, że ja nie jestem w typie jej.

- Może powinieneś jej powiedzieć o swoich uczuciach? - zaproponowała niepewnie. Sama bała się uczuć, a teraz miała nagle dawać rady na ten temat. Merlinie, pomyślała, do czego jeszcze dzisiaj dojdzie?

- Ma już swoich adoratorów. Nie chcę być kolejnym problem na jej głowie.

- Skąd możesz wiedzieć, że będziesz problem? Może ona akurat czeka, aż się odezwiesz pierwszy?

William uśmiechnął się lekko ponownie i ostrożnym gestem ręki, odsunął z czoła kawałek grzywki. Stukot jego obcasów roznosił się lekkim echem wokół, gdy kierował się w stronę drzwi.

- Wątpię droga Alex, byś czekała na mój odzew w kwestii moich uczuć. Poza tym Chris by mnie chyba zabił, gdyby dowiedział się, że darzę pewnymi uczuciami jego młodszą siostrę.

A potem pchnął drzwi i wyszedł, zostawiając Alex w łazience na drugim piętrze samą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

szablon wykonany przez oreuis
szablon wykonany przez oreuis