poniedziałek, 31 lipca 2017

Rozdział 21

Alex uwielbiała swoje nocne wyprawy w poszukiwaniu wskazówek i nowych miejsc. Noc oferowała jej dyskrecję i tajemniczość. W dzień było większe prawdopodobieństwo, że zostanie przyuważona.

Tylko światło z różdżki Alex oświetlało jej drogę tej nocy i chłodne ściany, w których notorycznie szukała pękniętej cegiełki.

W lochach było tysiące cegieł, a znalezienie tej jednej było bardzo trudne. Alex odczuwała już zmęczenie, przez co z jej gardła wydobywały się ciche warknięcia co parę minut. Miała już wracać, gdy znów trafiła na ślepy zaułek, a w świetle rzucanym przez różdżkę dostrzegła to, czego tak bardzo szukała. Zamarła na chwilę podekscytowana, przyglądając się pęknięciu, a potem wyczarowała delikatną wodną mgiełkę, która osadziła się na ścianie. W mig mgiełka zamieniła się w szumiący wodospad spływający po ścianie, a kiedy zniknął, ujrzała piękne brązowe drzwi.

Bez wahania weszła do środka. Znalazła się we wspaniałej komnacie wielkości bardzo dużego pokoju. W środku było ciemno i bardzo ciepło niczym w letni wieczór. Ściany były granatowe, a na suficie dostrzec można było srebrzyste gwiazdy i księżyc ozdobione prawdziwymi diamentami. Podłoga przypomniała miękką i nie za długą trawę i właśnie tam, w jednej z kępek, znalazła kolejną szkatułkę. W środku był zaokrąglony z jednej strony srebrny kamień i wskazówka.

Pięć części za tobą, a trzy musisz znaleźć!

Jak pewnie widzisz, wszystko jest proste i banalne,

A ty odkryjesz miejsce idealne.

Tymczasem znaleźć musisz Snów Pokój,

Gdzie ogarnie cię prawdziwy spokój.

Na drugim piętrze, tuż za obrazem śpiącego maga

Znajduje się przejście, co idealnie się nada.

Hasło musisz podać, lecz najpierw je odkryć należy,

Wśród zaklęć, dzięki którym ktoś sobie bezruchu poleży.

Zapewne już wiesz, o co mi chodzi,

a wszystko banalne wychodzi.

Prychnęła, chowając kartkę do kieszeni swoich spodni, a potem obrzuciła jeszcze raz piękną komnatę swoim spojrzeniem i wyszła na chłodny korytarz. Alex popędziła przed siebie, uważając, żeby na nikogo nie wpaść. Minęła Łazienkę Jęczącej Marty, z której można było dosłyszeć dziwne dźwięki i chlupania wody, co oznaczało, że Marta spędza noc w kolanku. Wspięła się po schodach, przeszła przez jeden korytarz na drugim piętrze, a jej wzrok padł na duży obraz śpiącego w fotelu mężczyzny. Mimo iż była noc, a wszystkie postacie z obrazów spały, ten wydawał jej się całkiem inny. Rozejrzała się wokół, a potem szepnęła:

- Petrificus Totalus.

Czarodziej drgnął, a potem ramy portretu cofnęły się, ukazując przejście. Weszła szybko do środka i znalazła się w bardzo małej klasie lekcyjnej, w której panowała śpiąca atmosfera. Alex ziewnęła głośno, nagle czując się sennie.

Na biurku dostrzegła drugą już dzisiaj szkatułkę. W środku znajdował się znów z jednej strony zaokrąglony, czarny kamień i zwitek pergaminu. Właściciel pochyłego pisma napisał:

Znalazłeś już sześć i dwa ci zostały.

W głębi lochów szepty słychać

I można się tam nieźle naborykać.

Czuć tam strach i przygnębienie

Lub wielkie ukojenie.

W podłodze klapa się znajduje,

Tuż pod obrazem, który sam się maluje.

Alex uderzyła się ręką w czoło. W lochach był tylko jeden obraz pasujący do opisu i znajdował się on w gabinecie profesora Slughorna. Każdego dnia przedstawiał dokładnie co innego.

Alex ziewnęła drugi raz. Czując, że jeszcze chwila w Pokoju Snów sprawi, że się położy i zaśnie, opuściła to miejsce i wróciła do Pokoju Wspólnego Ślizgonów, po drodze tylko raz unikając konfrontacji z patrolującą korytarz profesor Sprout.



+++

Hermiona w końcu przed sobą przyznała, że lubi Dracona Malfoya bardziej niż powinna, ale Draco Malfoy, którego pamiętała i ten, którego widziała na co dzień, mogli być dwiema różnymi osobami. To nie oznaczało jednak, że mogła ot, tak wskoczyć w jego ramiona. Byli z dwóch różnych sfer! Nikt nie ze strony Draco nigdy by jej nie zaakceptował. Hemriona wiedziała, że przez tę relację tylko by cierpiała, dlatego unikała Draco tak bardzo, jak tylko mogło, co było trudne, bo Ślizgon notorycznie chciał przebywać w jej otoczeniu. Tak było i teraz.

Miała już nadzieję, że Malfoy w końcu się od niej odczepił, gdy skręciła w następny korytarz, oglądając się za siebie. Szybko poczuła uderzenie i czyjeś ramiona ochroniły ją przed upadkiem. Hermiona podniosła wzrok i momentalnie pobielała na twarzy.

- Nic ci się nie stało? - zapytał Draco.

- W porządku - mruknęła, wymijając go.

- Ej, nie uciekaj - powiedział, łapiąc ją za rękę. - Może moglibyśmy porozmawiać?

- Na temat? - zapytała, starając się brzmieć normalnie. - Nie wiem, co kombinujesz Draco, ale daj sobie spokój. Nic z tego nie wyjdzie.

- Skąd możesz wiedzieć? - zapytał.

- Po prostu wiem - odparła i poszła.

Tym razem jej nie zatrzymał i Hermiona była z tego rad. Niestety miała przeczucie, że Draco tak łatwo nie odpuści, więc udała się na szóste piętro, gdzie przyczaiła się w Komnacie Słowików. Hemriona nigdy nie powiedziała nikomu o tym miejscu, wiedząc, że prawdopodobnie Alex by sobie tego nie życzyła. Lubiła tu przesiadywać w ciszy i spokoju, relaksować ciało i umysł i wyczekiwać śpiewającego słowika.

Tak było i teraz. Usiadła na wygodnej kanapie, kładąc ciężką torbę z książkami na podłodze. Oparła głowę na zagłówku i przymknęła swoje oczy. Atmosfera panująca w pokoju pozwoliła się jej zrelaksować, a kiedy zrelaksowanie osiągnęło punkt kulminacyjny, rozbrzmiał śpiew słowika. Hermiona uśmiechnęła się lekko, rozmarzona.

- Fajne miejsce. - Podskoczyła jak oparzona, wyciągając różdżkę. - Nie wiedziałem, że tutaj jest.

- Najwyraźniej nie znasz też słowa prywatność - odparła. - Mógłbyś sobie pójść? Chcę być sama.

- Nie chcesz - powiedział, uśmiechając się lekko. Zrobił kilka kroków w jej stronę. - Chcesz, żeby mnie tu nie było, a to różnica, bo gdyby tu przyszedł Potter, nie wygoniłabyś go.

- Bo jest moim przyjacielem, a ty mnie ewidentnie śledzisz i nachodzisz.

- Wybacz, nie chciałem cię wystraszyć - powiedział, a Hermiona wysoko uniosła brwi.

- Draco Malfoy przeprasza czarownice mugolskiego pochodzenia? Merlinie, świat się wali - zakpiła, a Draco wywrócił wymownie oczami. Miejsce, w którym się znajdował, bardzo dziwnie na nie go wpływało. Draco czuł potrzebę bycia spokojnym, opanowany i... miłym.

- Daj spokój Hermiona, myślę, że możemy się zaprzyjaźnić - powiedział, szybkim krokiem pokonując ostatnie metry i usiadł na kanapie bardzo rozluźniony i pewny swoich czynów, chociaż wewnątrz siebie Draco nie wiedział, co robi. Hermiona patrzyła na niego ostrożnie. - Jedna konwersacja cię nie zbawi.

Miał rację. Hermiona westchnęła krótko i usiadła od niego najdalej, jak się dało.

- Więc... O czym chcesz konwersować?

Draco przygryzł lekko wargę i rozejrzał się po pokoju.

- Co to za miejsce? Nie wiedziałem, że tu jest.

- Nie wiem, co to za miejsce, ale jest bardzo przyjemne - odpowiedziała. - Kiedyś zobaczyłam, jak Alex stąd wychodzi i tylko... zerknęłam. Nie mów jej, że tutaj byłeś ani że ja tutaj byłam. Ona chyba chciała, by nikt się o tym miejscu nie dowiedziała.

- To może być nasza tajemnica - powiedział Draco, opierając głowę na zgiętej ręce, opartej na ramie kanapy. Nagle wydał się Hermionie taki normalny... ludzki. Nie widziała w nim już Ślizgona arystokraty, ale zwykłego człowieka, o którym nic nie wie.

Krótka konwersacja między nimi nieoczekiwanie przerodziła się w kilkugodzinną rozmowę.



+++

Ta sobota była ładna. Słońce pojawiało się czasami, wychodząc zza pojedynczych chmur i oświetlało wioskę Hogsmeade, która pokryta była białym puchem. Był to już stary śnieg. Niedługo temperatura wzrośnie do takich stopni, że śnieg stopnieje, pozostawiając po sobie tylko brudne kałuże. Tymczasem uczniowie Hogwartu cieszyli się wyjściem do wioski.

Alex postanowiła tę sobotę spędzić na małych zakupach. Towarzyszyła jej przy tym Dafne. Obie dziewczyny chodziły od sklepu do sklepu, przeglądając półki i oglądając wystawy. To było dobre, bardzo luźne przedpołudnie.

- Alex?

- Hmm? - mruknęła.

- Cieszę się, że chciałaś ze mną spędzić ten dzień. Od dawna chciałam ci coś powiedzieć, ale nie potrafiłam się do tego zabrać. Zawsze byłaś przez kogoś otoczona albo nie byłyśmy same.

- Coś się stało? - zapytała Alex, marszcząc brwi.

- Pójdziesz gdzieś ze mną? - odparła krótko Dafne. Alex niepewnie przytknęła.

Dafne pędziła do przodu, a Alex niepewnie podążała za nią. Nie wiedziała, co kombinuje jej przyjaciółka. Kiedy znalazły się z powrotem na ternie szkoły, Alex była lekko poddenerwowana, a kiedy zadawała Dafne pytania, ta tylko uśmiechała się do niej tajemniczo i szła dalej przed siebie. W końcu obie zatrzymały się na błoniach, niedaleko Wierzby Bijącej.

- Dlaczego mnie tutaj przyprowadziłaś? - zapytała Alex zdezorientowana.

- Proszę, nie denerwuj się. Poczekaj tu chwilę. Później mi podziękujesz.

- Ale...

- Miłej zabawy! - krzyknęła jeszcze Dafne, oddalając się.

Alex warknęła zirytowana i rozejrzała się wokół. Wtedy z krańca lasu wyłoniła się postać. Młoda Black stanęła gwałtownie, nie dowierzając własnym oczom. Wiedziała, że gdy tylko zobaczy Dafne, to walnie ją w twarz za ten numer. Ku Alex szedł Teodor Nott.

- Ty ją do tego namówiłeś? - zapytała, krzyżując ręce na piersi i tupiąc nogą. Teodor uśmiechnął się niewinnie.

- Tylko zapytałem, czy by mi nie pomogła i Dafne się zgodziła.

- Po co to wszystko? Teodor, ja naprawdę jestem już zmęczona. Tobą, Kianem, Williamem i tym zamieszaniem, które pojawiło się między nami. Mam was dosyć. Mam was wszystkich serdecznie dosyć! Nie mogę sobie nawet spokojnie po szkole przejść, by się nie bać, że się natknę na któregoś z was. Chryste!

- Wiem - powiedział cicho, lekko smutno. - Dlatego zaaranżowałem to spotkanie. Widać po tobie, jak bardzo zmęczona jesteś, dlatego postanowiłem, że nie będę ci się narzucać i jeśli nie dasz mi wyraźnego znaku, że jesteś gotowa na związek, to przestanę obarczać twoją osobę moją.

Teodor sięgnął po jej dłonie i zamknął je ciasno w swoich. Jego duże dłonie były znacznie większe od tych Alex.

- Poddajesz się? - zapytała z niedowierzaniem.

- Nie poddaję się! - zaprzeczył szybko. - Kocham cię bardzo mocno, nawet nie możesz sobie tego wyobrazić, ale nie potrafię patrzeć, jak bardzo cię to wszystko przytłacza. Wiem, że robisz coś na swoich lekcjach eliksirów, na czym bardzo ci zależy. Wydaje mi się, że na ten moment to jest dla ciebie ważniejsze niż szukanie miłości, dlatego, jeśli musisz, zajmij się sobą. Przysięgam, że będę czekał wystarczająco długo, by bodaj przez dzień poczuć płynącą od ciebie miłość.

Zanim ją pocałował, puścił jedną z jej dłoni i położył swoją na jej chłodnym policzku. To był delikatny i słodki pocałunek, smakujący jak śnieg i cukier z kawy.

Skrywane komnaty gości przygarną,

Wspomnienia do głów powrócą,

Niechciane uczucia młodych ludzi uchwycą.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

szablon wykonany przez oreuis
szablon wykonany przez oreuis